Czym różniłoby się moje heteroseksualne życie od homoseksualnego?
1
Gdybym nie był gejem, prawdopodobnie miałbym inne relacje z otoczeniem. Być może nie miałbym kompleksu niespełnionych oczekiwań rodziców. Prawdopodobnie od dziecka miałbym więcej kolegów, a mniej koleżanek; tych pierwszych być może mniej bym się krępował. Jest dość prawdopodobne, że miałbym teraz mi obce stereotypowe zainteresowania (sport, motoryzacja), za to nie miałbym innych teraz posiadanych (muzyka, film, teatr). Możliwe również, że po studiach byłbym bardziej odważny w karierze zawodowej, nie bałbym się sukcesów.
Gdybym nie był gejem, prawdopodobnie nie uciekałbym od miłości i seksu. Być może miałbym pierwszą sympatię jeszcze w szkole podstawowej, a do matury mógłbym przeżyć wszystkie miłosne wzloty i upadki. Prawdopodobnie w którymś momencie byłbym w poważnym związku, który po studiach mógłby się zakończyć małżeństwem. Być może nawet miałbym już nie jedno, ale nawet więcej dzieci. Prawdopodobnie byłbym dumą rodziców i rodziny.
Gdybym nie był gejem, prawdopodobnie nie wiedziałbym, co znaczy cenzurować swoje zachowanie. Miałbym normalniejsze podejście i relacje zarówno z kobietami, jak i mężczyznami. Być może miałbym nieco więcej znajomych ze szkół i studiów. Swobodniej byłoby mi nawiązywać nowe znajomości.
2
Wszystko "gdyby", bo heteroseksualny nigdy nie byłem, więc muszę to sobie wszystko wyobrażać, dla mnie to jest jak SF.
Ponieważ jednak nie byłem też gejem, bo będąc homoseksualny nie potrafiłem przebić się przez oczekiwania otoczenia i trwałem na uboczu, ani tu, ani tu, tak na prawdę żyłem w swoim własnym, innym świecie.
Nie randkowałem (ani z dziewczynami, ani z chłopakami). Nie chodziłem na imprezy. Nie pijałem alkoholu. Nie zachowywałem się swobodnie. Unikałem sytuacji, rozmów i znajomości, które groziłyby mi wyrażaniem uczuć lub prawdy.
Bo jak tu normalnie rozmawiać o fajnej (przepraszam za uprzedmiotowienie) dupie i jej cyckach, fajnej bryce czy beznadziejnej bramce, gdy nie chcę nawet udawać, że mnie to interesuje.
Próbując zachowywać się tak, jak oczekiwało tego ode mnie otoczenie, stworzyłem w sobie wewnętrzny filtr, blokujący prawdziwego mnie przed światem. By nie rozmawiać o rzeczach, o których jako nie-gej uważałem, że mówić nie powinienem: o samych facetach, o sztuce i kulturze, o uczuciach. By nie reagować spontanicznie i naturalnie, bo moje naturalne zainteresowanie mężczyznami i stereotypowy sposób bycia byłyby narażone na ujawnienie.
O zagłuszaniu seksualności już pisałem, niestety wszystko to było prawdą. Próbowałem odciąć się od bodźców wzrokowych, dźwiękowych, zapachowych, dotykowych... Zmysłowa wstrzemięźliwość i celibat. Koszmar. Agonia. Nieporozumienie. Kto nie przeżył, ten nie zrozumie. Na szczęście przeszłość.
3
Gdyby mnie ktoś za młodu wyciągnął z szafy (tj. za mnie ujawnił orientację seksualną) albo gdybym wtedy wyszedł sam, moje życie byłoby zupełnie inne.
Prawdopodobnie okres dojrzewania przeżyłbym znacznie bardziej burzliwie. Wszystko byłoby naturalne, nie unikałbym tak wielu rzeczy, rodzice próbowaliby mnie pewnie "nawrócić", ale z czasem by mnie zaakceptowali, tak myślę. Prawdopodobnie byłbym nieco bardziej spontaniczny, naturalny, otwarty i szczery wobec wszystkich ludzi, nie tłumiąc uzewnętrzniania myśli, uczuć, odruchów...
Być może w szkołach byłbym szykanowany, nie wiem. Być może byłbym bardziej rozwiązły, tego też nie wiem. Być może byłbym nieodpowiedzialny, a może tylko miałbym pecha, w niewłaściwej chwili z niewłaściwym człowiekiem złapałbym HIV; nie mogę wykluczyć, że tak mogłoby być. Wydaje mi się tylko, że różne cechy mojego charakteru wykształciły się niezależnie od skrywania orientacji i nic takiego złego by się nie stało. Gdybanie.
A może nastoletni coming out ograniczyłby się do wąskiego kręgu, wiedzieliby nieliczni. Wśród nich prawdopodobnie zachowywałbym się swobodnie, ale na zewnątrz być może również byłbym nieco bardziej naturalny. A ujawnianie orientacji każdej kolejnej osobie być może byłoby tylko kwestią odpowiedniego kontekstu chwili.
4
Ten blog jest dla mnie autopsychoterapią. Jest drogą. Zmieniam się. Zrzucam kajdany, które sobie sam założyłem. Może czasem powoli, może sam chciałbym szybciej, ale jednak. Widzę, ile zostawiłem za sobą, domyślam się, ile jeszcze przede mną, dokonuję rozeznania, co dalej.
Jakie życie czeka mnie teraz? Czy chcę teraz popełniać wszystkie te błędy, które powinienem był popełniać w młodości? Jak ma wyglądać moje życie poza szafą?
Nie wiem! Coraz częściej porzucam planowanie, poddaję się wydarzeniom, nie mając nad wszystkim kontroli, choć tej skłonności zbyt często jeszcze ulegam. Co będzie, to będzie :)
Wczorajszy Onet odświeżył trzy historie o wspólnym tytule: Mam 30 lat i nie uprawiałem jeszcze seksu.
Paweł to nie ja, ale nasze historie są tak podobne... Jeden z komentarzy pod artykułem brzmi: W ramach wciskanego wszędzie na siłę równouprawnienia na koniec wtrącono o skrytym homoseksualiście. Autor tamtego komentarza niech mi wybaczy, że się narzucam swoim istnieniem, że już nie udaję, że mnie nie ma. Przeto autentycznie jestem wdzięczny, że Wam chce się tu mi towarzyszyć...
Gdybym nie był gejem, prawdopodobnie miałbym inne relacje z otoczeniem. Być może nie miałbym kompleksu niespełnionych oczekiwań rodziców. Prawdopodobnie od dziecka miałbym więcej kolegów, a mniej koleżanek; tych pierwszych być może mniej bym się krępował. Jest dość prawdopodobne, że miałbym teraz mi obce stereotypowe zainteresowania (sport, motoryzacja), za to nie miałbym innych teraz posiadanych (muzyka, film, teatr). Możliwe również, że po studiach byłbym bardziej odważny w karierze zawodowej, nie bałbym się sukcesów.
Gdybym nie był gejem, prawdopodobnie nie uciekałbym od miłości i seksu. Być może miałbym pierwszą sympatię jeszcze w szkole podstawowej, a do matury mógłbym przeżyć wszystkie miłosne wzloty i upadki. Prawdopodobnie w którymś momencie byłbym w poważnym związku, który po studiach mógłby się zakończyć małżeństwem. Być może nawet miałbym już nie jedno, ale nawet więcej dzieci. Prawdopodobnie byłbym dumą rodziców i rodziny.
Gdybym nie był gejem, prawdopodobnie nie wiedziałbym, co znaczy cenzurować swoje zachowanie. Miałbym normalniejsze podejście i relacje zarówno z kobietami, jak i mężczyznami. Być może miałbym nieco więcej znajomych ze szkół i studiów. Swobodniej byłoby mi nawiązywać nowe znajomości.
2
Wszystko "gdyby", bo heteroseksualny nigdy nie byłem, więc muszę to sobie wszystko wyobrażać, dla mnie to jest jak SF.
Ponieważ jednak nie byłem też gejem, bo będąc homoseksualny nie potrafiłem przebić się przez oczekiwania otoczenia i trwałem na uboczu, ani tu, ani tu, tak na prawdę żyłem w swoim własnym, innym świecie.
Nie randkowałem (ani z dziewczynami, ani z chłopakami). Nie chodziłem na imprezy. Nie pijałem alkoholu. Nie zachowywałem się swobodnie. Unikałem sytuacji, rozmów i znajomości, które groziłyby mi wyrażaniem uczuć lub prawdy.
Bo jak tu normalnie rozmawiać o fajnej (przepraszam za uprzedmiotowienie) dupie i jej cyckach, fajnej bryce czy beznadziejnej bramce, gdy nie chcę nawet udawać, że mnie to interesuje.
Próbując zachowywać się tak, jak oczekiwało tego ode mnie otoczenie, stworzyłem w sobie wewnętrzny filtr, blokujący prawdziwego mnie przed światem. By nie rozmawiać o rzeczach, o których jako nie-gej uważałem, że mówić nie powinienem: o samych facetach, o sztuce i kulturze, o uczuciach. By nie reagować spontanicznie i naturalnie, bo moje naturalne zainteresowanie mężczyznami i stereotypowy sposób bycia byłyby narażone na ujawnienie.
O zagłuszaniu seksualności już pisałem, niestety wszystko to było prawdą. Próbowałem odciąć się od bodźców wzrokowych, dźwiękowych, zapachowych, dotykowych... Zmysłowa wstrzemięźliwość i celibat. Koszmar. Agonia. Nieporozumienie. Kto nie przeżył, ten nie zrozumie. Na szczęście przeszłość.
3
Gdyby mnie ktoś za młodu wyciągnął z szafy (tj. za mnie ujawnił orientację seksualną) albo gdybym wtedy wyszedł sam, moje życie byłoby zupełnie inne.
Prawdopodobnie okres dojrzewania przeżyłbym znacznie bardziej burzliwie. Wszystko byłoby naturalne, nie unikałbym tak wielu rzeczy, rodzice próbowaliby mnie pewnie "nawrócić", ale z czasem by mnie zaakceptowali, tak myślę. Prawdopodobnie byłbym nieco bardziej spontaniczny, naturalny, otwarty i szczery wobec wszystkich ludzi, nie tłumiąc uzewnętrzniania myśli, uczuć, odruchów...
Być może w szkołach byłbym szykanowany, nie wiem. Być może byłbym bardziej rozwiązły, tego też nie wiem. Być może byłbym nieodpowiedzialny, a może tylko miałbym pecha, w niewłaściwej chwili z niewłaściwym człowiekiem złapałbym HIV; nie mogę wykluczyć, że tak mogłoby być. Wydaje mi się tylko, że różne cechy mojego charakteru wykształciły się niezależnie od skrywania orientacji i nic takiego złego by się nie stało. Gdybanie.
A może nastoletni coming out ograniczyłby się do wąskiego kręgu, wiedzieliby nieliczni. Wśród nich prawdopodobnie zachowywałbym się swobodnie, ale na zewnątrz być może również byłbym nieco bardziej naturalny. A ujawnianie orientacji każdej kolejnej osobie być może byłoby tylko kwestią odpowiedniego kontekstu chwili.
4
Ten blog jest dla mnie autopsychoterapią. Jest drogą. Zmieniam się. Zrzucam kajdany, które sobie sam założyłem. Może czasem powoli, może sam chciałbym szybciej, ale jednak. Widzę, ile zostawiłem za sobą, domyślam się, ile jeszcze przede mną, dokonuję rozeznania, co dalej.
Jakie życie czeka mnie teraz? Czy chcę teraz popełniać wszystkie te błędy, które powinienem był popełniać w młodości? Jak ma wyglądać moje życie poza szafą?
Nie wiem! Coraz częściej porzucam planowanie, poddaję się wydarzeniom, nie mając nad wszystkim kontroli, choć tej skłonności zbyt często jeszcze ulegam. Co będzie, to będzie :)
Wczorajszy Onet odświeżył trzy historie o wspólnym tytule: Mam 30 lat i nie uprawiałem jeszcze seksu.
Paweł, 31 lat, anglista
Trochę nie pasuję do tego zacnego grona, bo „dziewictwo” straciłem rok temu! Tyle lat zajęło mi uzyskanie dojrzałości seksualnej. Dopiero na dwa miesiące przed 30-stką odważyłem się powiedzieć sobie i światu: „Tak, jestem gejem. Nie sypiam z kobietami, bo chcę to robić z facetami!”. Odkąd pamiętam starałem się poskromić homoseksualne ciągoty. Nie miałem wątpliwości, że od dziewczyny, z którą się spotykałem, wolałem jej brata, a widok ojca mojej narzeczonej powodował u mnie tak silny wzwód, którego nie umiała wywołać żadna erotyczna sztuczka córki. Choć wszyscy sugerowali mi, że jestem gejem, skutecznie starałem się to wypierać ze świadomości. Do czasu, kiedy nie lądowałem z tą czy inną dziewczyną w łóżku.
Kilka lat temu spotykałem się z Magdą. Bardzo chciałem, żebyśmy zostali parą. Robiła wrażenie na facetach – inteligenta, szczupła i wysoka blondynka. Słowem – marzenie wielu heteroseksualnych gości. Uwielbiałem spędzać z nią czas, imprezować, wyjeżdżać na wakacje, ale elektryzowała mnie myśl o wspólnej nocy. Z Magdą się nie udało, ale potem była Paulina. Trzy podejścia zakończone katastrofą. Powód: brak erekcji i lęk przed tym, że nie zrealizuje się w roli łóżkowego partnera. Najlepiej wspominam związek z dziewczyną, z którą byłem najdłużej, czyli z Igą, w ogóle nie myślała o seksie. Miało być „po bożemu, po ślubie” (śmiech), co z jednej strony mnie bawiło, z drugiej dawało poczucie bezpieczeństwa.
Moja seksualna abstynencja była wynikiem silnego wypierania homoseksualizmu. Wolałem pozostać prawiczkiem, niż sypiać z kobietami. Z drugiej strony nie decydowałem się na seks z facetem w obawie przed tym, że to mi się spodoba. Kiedy po raz pierwszy wylądowałem w łóżku z moim obecnym chłopakiem, Łukaszem, poczułem się dobrze, naturalnie. Tak, jakbym czekał na to od lat. Seks przestał mi się kojarzyć z traumą, a z przyjemnością. Cieszę się, że nie muszę już oszukiwać ani krzywdzić zarówno swoich partnerek, jak i siebie.
Monika Błaszczak, psycholog: Paweł był typowym homoseksualistą, który nie mógł pogodzić się ze swoją orientacją. Bardzo chciał stworzyć szczęśliwy związek z kobietą, ale paraliżowała go myśl o tym, że mogliby razem uprawiać seks. Tak jak wspomina, w jego przypadku stopień wyparcia homoseksualizmu był na tyle silny, że chciał uwolnić się od myśli o stosunku z innym mężczyzną. Uważam, że tylko to było przyczyną wewnętrznej blokady uniemożliwiającej mu spełnienie seksualnych fantazji.
Paweł to nie ja, ale nasze historie są tak podobne... Jeden z komentarzy pod artykułem brzmi: W ramach wciskanego wszędzie na siłę równouprawnienia na koniec wtrącono o skrytym homoseksualiście. Autor tamtego komentarza niech mi wybaczy, że się narzucam swoim istnieniem, że już nie udaję, że mnie nie ma. Przeto autentycznie jestem wdzięczny, że Wam chce się tu mi towarzyszyć...
Rufus Wainwright, Helena Bonham Carter, Out Of The Game z albumu o tym samym tytule, 2012
Oj tam nie gdybaj bo po co? ;)
OdpowiedzUsuńJak mówisz, będzie co będzie, a będzie dobrze, bo czemu nie? :)
I nie ma błędów, które powinno się popełnić, są tylko nowe doświadczenia, wspomnienia, jedne lubimy bardziej, drugie mniej, ale zwrot "błędy" jakoś do mnie nie trafia, bo robimy co chcemy i kij czy nas ktoś ocenia, nasze życie, nasze sprawy, a nie zaraz tam błędy.
A poza szafa świat jest kolorowy i fajny wiec życie w nim ma być frajdą i przyjemnością, czego życzę bardzo :)
Dyplomatka dobrze mówi, polać jej!
UsuńNic i nikt nie nauczy nas życia jak nasze własne doświadczenia. Wzloty i upadki, radości i smutki, dobre i mniej trafne decyzje - to wszystko jest nieodłącznym elementem kształtowania nas samych i dostajemy to w pakiecie już na starcie przy urodzeniu ;)
@Dyplomatka, nie planowałem tego posta, ktoś mnie sprowokował, to puściłem na blogu ;) Dzięki za swoiste "halo tu Ziemia" :D
Usuń@meredith, z polaniem to się jeszcze zastanowię, jak zrealizować :) Czasem wydaje mi się, że wszystko w moim życiu miało tak właśnie wyglądać, innymi razami nabieram wątpliwości, czy nie mogło być inaczej. Ale gdybanie do niczego nie prowadzi.
A tam sprowokował (no chyba, że chodzi o kogoś innego). Jednak gdy wracam pamięcią do naszej rozmowy Mateuszu, to zadając Ci wówczas pytanie (czym różniłoby się Twoje życie od obecnego, gdybyś był hetero), chochlikowałem właśnie w stronę tego, że wcale niczym różnić by się nie musiało. Mogłoby być dokładnie takie samo. Mam bardzo heteroseksualnego kolegę, który nie ma zielonego pojęcia o piłce nożnej, autem jeździć nie umie, jest za to poetą, z doktoratem z teatru współczesnego i kończoną obecnie habilitacją. I jest "dziewicem" bowiem jest głęboko wierzący i czeka na tę swoją wyśnioną, wymarzoną, która jakoś się nie zjawia. Aha, ma 42 lata.
UsuńMożesz czuć się jedynym ojcem chrzestnym posta :)
UsuńByć może byłoby dokładnie takie samo, z różnicą "tego" jednego drobnego szczegółu. Być może ;)
Dochodzę do wniosku, że to wszystko nasze wybory lub oddziaływanie innych ludzi, ale nic przypadkowego. Szkoda, że podejmując drobne decyzje, często nie ma się zielonego pojęcia o tym, co z nich wyniknie, a co na pewno nie.
Dzięki!
"To wszystko nasze wybory lub oddziaływanie innych ludzi" --- w kontekście zagłuszania orientacji seksualnej i wyjścia z szafy.
UsuńJestem hetero a i tak cenzuruję swoje zachowania, i tak coś w sobie zamroziłam. Jako nastolatka miałam poczucie, że żyjąc, marnuję powietrze. Badzo chciałam się dowiedzieć, jaki sens ma moje życie. Myślałam, że życie musi mieć sens :)
OdpowiedzUsuńNiespełnienie oczekiwań ojca? A ojciec spełnił Twoje? Kochający rodzic pragnie dla swojego dziecka bezpieczeństwa i szczęścia, nie tak? Jesteś pewien, że ojciec oczekuje, że wpasujesz się w określony schemat?
Gdyby nie ojciec, to Mateusza by nie było, a ojciec nie musiałby akceptować syna-geja, więc teraz Mateusz powinien spełnić to co chce jego ojciec… ale rodzice dali potomkowi wolność, więc Mateusz może robić co chce… a może ja już nic nie napiszę, bo pewno nikt nie zrozumiał o co mnie chodzi…
UsuńBiedny ojciec "musi akceptować" syna... Znaczy, kochanie własnego dziecka wymaga jakiegoś wysiłku i nie jest bezwarunkowe? A syn sam się prosił na ten (popierdolony) świat?
UsuńAha, nie jestem pewna, czy hetero, może jestem bi albo homo, ale jeszcze o tym nie wiem... Trochę mnie to mało obchodzi, najistotniejsze jest to, w kim się zakocham i czy będzie to uczucie odwzajemnione - bo fascynacji może być wiele.
UsuńWypsnęło mi się powyżej, przepraszam.
@usnuta, ja tam wierzę, że sens ma świat i nasze życia, choć tego nie pojmuję ;) Wiesz, jako gej zaakceptowałbym, gdybyś była hetero :) [odwrócenie ról, ha ha] ale akceptuję i szanuję Ciebie bez względu na Twoją orientację, czy ją już sama znasz, czy jeszcze nie.
Usuń@usnuta & @Anonimowy, odnośnie ojca. Niczego nie jestem pewien. Rzadko z nim rozmawiam (w każdym razie rzadziej, niż ja bym tego chciał), bo zazwyczaj dłuższe lub poważniejsze rozmowy kończą się wykrzyczanymi do mnie "nie możesz" lub "musisz" (...), co zawsze jest przeciwieństwem tego, z czym przychodzę do niego. Wydaje mi się, że chce dla mnie jak najlepiej, ale to nie znaczy, że zawsze ma rację. Na pewno nie potrafi tego przekazać. Na pewno to nie wina moich rodziców, że ja (nie)uzewnętrzniałem się przez ich pryzmat. To ja myślałem w ten sposób.
PS. Biorąc pod uwagę sposób przyjścia na świat, rzeczywiście jest popierdolony :P bo tak poza tym, to jest piękny :) Wybacz grę słów :)
Czytając Twą odpowiedź, poczułam się jak stuprocentowa lllllesbijka. Przyjemnie.
UsuńOj tam, oj tam :) Wybacz tryb przypuszczający ("gdybyś") :P sama mnie weń skierowałaś ("nie jestem pewna") :) Przynajmniej raz mogłaś poczuć namiastkę tego, jak to jest być lesbijką ;) Tym razem to ja napiszę: wypsnęło mi się powyżej, przepraszam.
Usuńja myślę, że wiele naszych historii jest podobnych. znam osobiście człowieka, który nie krępował się swojej orientacji i od młodości afiszował otwarcie. ja się nie przyznawałem, wciąż ukrywam to przed światem. bo jakże to - nauczyciel i gej?! tak być nie może...
OdpowiedzUsuńwstydziłem się związku, nie przyznawałem. teraz żałuję. ale i mam już swoje lata. jednak nadal kontroluję się wszędzie i nadal jestem introwertykiem, uciekającym od świata. zamknięty we własnych 4 ścianach przed kompem lub w łóżku... nie umawiam się na seks randki, boję się poznawać ludzi. nie odważyłbym się poznać kogoś obcego.
tak więc dziwaków jest więcej. a ja się do nich zaliczam...
Po tym, jak to opisałeś własnymi słowami, wiem, że przeżywasz dokładnie to, co ja przeżywam lub przeżywałem (chciałbym napisać w pełni w czasie przeszłym, ale wiem, że dopiero się zmieniam i jeszcze nie skończyłem).
UsuńZawodowo jesteśmy w pełni wartościowymi ludźmi, to tylko my dajemy sobie wmówić, że nie wypada. To samo mam w moim zawodzie.
Gdyby Babcia miała wąsy, Mateusz. Zainteresowania teatrem i sztuką to nie przejaw homoseksualizmu tylko psychiki. Wielu moich heteroznajomych interesuje się tego typu rzeczami - ba, nawet stara się wyciągnąć mnie na jakieś mega ambitne filmy do kina a ja jak zwykle się nie daję, bo po prostu ich nie lubię. Tak samo wielu gejów interesuje się sportem. Tak więc terefere.
OdpowiedzUsuńMłody (w swoim gejostwie :P), nie rozmyślaj tak. Prawdopodobnie brzmi jak pewnie, a to nie znaczy - na pewno. Równie dobrze, gdybyś był heterykiem, to mógłbyś złapać hiv od jakiejś dziewuchy na imprezie, zrobić dziecko koleżance z liceum, czy nie znaleźć nikogo do dzisiaj, bo po prostu tak by się stało. Nie wszystkie odpowiedzi są tak proste.
Powiem Ci tak, mimo tego, że od 18 roku życia cały czas jestem w trakcie wychodzenia z szafy, to mam dużo męskich znajomych, z którymi oglądam mecze, albo idę na piwo. Owszem, więcej moich przyjaciół jest płci cycastej, ale mam też kilku takich z włosami na klacie, którzy nie są gejami. Wszystko zależy od człowieka, od jego stopnia socjalizacji :) Po prostu nie ze wszystkimi trzeba rozmawiać o seksie, a jak już się o nim rozmawia, to można słuchać, nie uczestniczyć w dyskusjach i chwalić się sekspodbojami.
Człowiek ma tylko jedno życie. Trzeba je przeżyć w zgodzie z samym sobą. Nie bojąc się i nie cenzurując zbytnio. Mati, zamiast się zastanawiać, jak to by było idealnie, gdyby cośtam, to sam staraj się sprawić, by Twoje życie było jak najlepsze. Nie bój się siebie :)Bo za klika lat możesz stwierdzić, że zmarnowałeś kawał swojego cennego żywota, dlatego, że nie chciałeś zrobić kroku do przodu ;)
Nie namawiam Cię do coming outu, tylko do zmiany przedmiotu rozmyślań. Zastanów się lepiej, jak chcesz, by Twoje życie wyglądało, zważywszy na wszystkie Twoje przymioty, tj. intelekt, poczucie humoru, zainteresowania, pracę i to, że stoi Ci na widok Davida Beckhama;)
Mateusz popieram HalfDevilAngel i zgłaszam mocny protest przeciwko założeniom z punktu 1 . Przede wszystkim z racji wieku jaki mam i samochód, którym jeżdżę chodzi o wersje sport, a nie o model jestem posądzany o bycie heteroseksualnym singlem z syndromem wieku średniego, który szuka tak młodej dupy, że się jeszcze nie urodziła ;) Dla ścisłości dzisiaj będę oglądał mecz Borussi z Bayernem , czasami oglądam rugby, a sam chodzę na siłownie. Ubieram się konserwatywnie, na pewno nie według ostatnich wytycznych Wolińskiego lub Jacykowa, typowy nudny garniak, co nie lubi różowych koszul, a do kina chodzę na to co może mi się spodobać i jak kiedyś napisałem nie jara mnie Madonna , nie jara mnie Kyle.
OdpowiedzUsuńTak więc to są tylko stereotypy , szablony do których ktoś chce Ciebie lub mnie przypasować . Nie wiem jak Ty, ale ja się nie zgadzam. Jestem jedyny oryginalny, w świecie nie ma moich kopii , są tylko faceci co kochają kobiety i Ci mnie mało interesują, mogą w razie czego być moimi kuplami do piwa i faceci co kochają innych facetów i tu możemy się bliżej poznać.
No wiem, wiem, pojechałem po stereotypach... Sorry ;) Wyobrażenie sobie innych zainteresowań konkuruje abstrakcyjnością z wyobrażeniem sobie, że pociągają mnie kobiety. Gdybanie z jednym i drugim bezsensowne, bo tak nie jest. Megaukulturalniony przecież też nie jestem, choć niewątpliwie o niebo więcej niż moje otoczenie.
OdpowiedzUsuńPośród stereotypów przemyciłem jednak główną różnicę: bycie sobą, naturalność. Ładnie to nazwał PółdiabelskiAnioł: stopniem socjalizacji. W nie tak dawnej przeszłości wolałem ukrywać homoseksualizm z dala od ludzi niż pośród nich. A tak w ogóle, to generalnie z rozmowami o seksie problemów nie mam (bez względu na płeć i orientację, choć z gejami face-to-face o seksie jeszcze nigdy nie rozmawiałem, zawsze musi być ten pierwszy raz :P), oczywiście dopóki mnie nie pytają o moje doświadczenia. Odnośnie zmarnowania życia: te "za kilka lat" sobie przyspieszyłem, już to mam; od wstydliwego poczucia zmarnowania własnego życia zacząłem blog. Od tamtego czasu cały czas biegnę do przodu, choć niewidoczny we mgle.
@Atlu, protest odrzucony :P Żartuję, ha ha ;) Macie rację.
Garniak mówisz?
A wiesz, że kilka lat temu też napisałem podobnego posta? :) Każdy ma taki moment w życiu, więc mam nadzieję, że nie zdenerwowałeś się zbytnio moimi słowami :)
UsuńCoś mi mówi,że powolutku nabierasz wiary w siebie i to jest fantastyczne tak samo jak bardzo wymagające.Powodzenia.
Usuń:) Jeśli to widać, to chyba powinienem się cieszyć :) Choć tak jak napisałaś, dużo to wymaga samozaparcia. Dziękuję za komentarz :)
UsuńPowodzenie w odkrywaniu siebie. Tak przed innymi, jak i przed sobą samym, co jest dużo ważniejsze :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńNie wyobrażam sobie, jak mogłabym się przez tyle lat ukrywać z tak ważną sprawą, jak moja orientacja. Wyobrażam sobie natomiast, na ile trudne jest to dla Ciebie, napisałam kilka słów pod pierwszym Twoim postem, skąd takie myślenie.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci podobnie jak Ela powodzenia w dalszym odkrywaniu prawdziwego siebie i dzieleniu się sobą ze światem. :)
Ludzie są już w obecnych czasach znacznie bardziej otwarci, niż ileś tam lat temu, myślę, że Twoje grono przyjaciół zaakceptowałoby Ciebie takiego jakim jesteś naprawdę.
Mój Przyjaciel potrzebował pół roku, żeby mi powiedzieć, jak to z nim jest. Pomogłam, bo wyczułam i tak szóstym zmysłem. Jeśli nie spróbujesz, nie dowiesz się, co myślą inni i jak Cię odbierają.
Poza tym mnie się wydaje, że 90% powie Ci - wiedziałem albo przeczuwałem. :)
pozdrowienia!
iw
Ja dziś tego z założenia nieudolnego samowyparcia nie pojmuję, jak, po co, za co, dlaczego...? Czasu niestety nie cofnę...
UsuńGdyby nie te różne sprzeczne sygnały z otoczenia (jak np. dzisiejsze wokół mojego przyszłego... syna, mimo że po raz pierwszy w życiu tak kategorycznie stwierdziłem, że nigdy nie będę miał dziecka), faktycznie byłbym pewien, że wiedzą i podejrzewają... W bliskiej przyszłości zamierzam się dowiedzieć :)
Zazdroszczę przyjacielowi Przyjaciółki! :* :) Dziękuję :)
zamiast gdybać stań przed lustrem i powiedz do siebie " kurcze, jakie ja mam wyjatkowe życie" poszukiwnie siebie, dążenie do celu a potem satyskacja gdy Ci się uda, to jest piękne!!! wiesz, ja nie wiem czy lubię być szczęsliwa, bardziej chyba lubię dążyc do szczęścia!!! gubić się i odnajdywać, mamy wspaniałe życie i nawet o tym nie wiemy :)
OdpowiedzUsuńOd dawna już (zanim założyłem ten blog) dziękowałem Bogu za dar mojego życia, bo przez ten jeden mały szczegół (i wiele różnych innych) uczynił je ciekawym, wyjątkowym, wspaniałym... :) Gonienie króliczka jest przyjemniejsze od jego złapania, ale od czasu do czasu fajnie jest pomerdać ogonkiem, delektując się chwilą, gdy możemy odsapnąć, przytrzymując króliczka łapką, zanim nam znów ucieknie i znów będziemy go gonić... :) Dziękuję!!
Usuńfajnie się czyta Twojego bloga, jest taki szczery, prawdziwy, nieudawany. pozdrawiam Cie serdecznie i trzymam za Ciebie kciuki ;)
OdpowiedzUsuńCały ja podany na tacy, trochę wielgachnej, jeszcze brakuje przypraw i smaku. Dziękuję :) Ja również trzymam za Ciebie kciuki!
UsuńTeż gdybam, często gdybam, nawet za często. Myślę, że przez to gdybanie tracę okazję do działania ale trudno znaleźć odwagę. Lepiej pogdybać niż zaryzykować. Nie chcę na starość pomyśleć "gdybym się odważył byłoby cudownie" - chce żeby było cudownie :D
OdpowiedzUsuńTak mówi teoria...
Ja wizją starości zacząłem powoli zmieniać teorię i przechodzić do praktyki... Ostatnią sceną filmu, którego tytułu wymieniać chyba nie muszę, a który to film jest o miłości, jest samotność... Nie wiem, czy dożyję starości... Ani czy dożyje jej ktoś. Ale nie chcę wtedy żałować, że takiego ktosia po drodze nie było... Jak da Bóg, może nawet uda się dożyć starości wspólnie. Tak chciałaby mówić teoria.
UsuńPrzeczytalam wszystko lacznie z komentarzami:)
OdpowiedzUsuńNie napisze nic odkrywczego, ale gdybanie nie ma sensu. Jest jak jest, czyli dokladnie tak jak byc powinno i nie ma tu co naprawiac, ani kombinowac jak kon pod gore, trzeba cieszyc sie zyciem. Kazde zycie jest piekne i kazde jest takie jak powinno byc. Akceptacja otoczenia?
No coz, czasem trzeba przeprowadzic selekcje otoczenia;) I taka selekcja moze byc bardzo zdrowa i wyjsc na wielki plus.
Milosc jest akceptacja i to nie wazne czy w zwiazku hetero czy homo, jesli ktos nie potrafi akceptowac to rowniez nie potrafi kochac. I odwrotnie ten co nigdy nie kochal miloscia prawdziwa nie potrafi akceptowac.
Jest milo jak otoczenie akceptuje, ale tak naprawde to co z tego? Przeciez heretykow tez wszyscy nie akceptuja i nikt z tego powodu nie rozdziera szat.
Okolo miesiac temu siedzialam w subway'u naprzeciwko dwoch mezczyzn, zupelnie nie zwracalam na nich uwagi, chociaz poniewaz nie mialam nic do czytania to wpadaly mi w ucho pojedyncze slowa ich rozmowy. Cos o zakupach, planach na weekend... ale ja spozniona jestem wiec ciagle nie docieralo;) Wreszcie na kolejnej stacji jeden z nich wysiadal i jak juz wstal to pocalowal tego siedzacego w policzek. I w tym momencie do mnie dotarlo, ale glownie dlatego, ze uznalam to za bardzo ladny i czuly gest. Zupenie tak jak moj maz mnie caluje wychodzac z domu do pracy, kiedy ja jeszcze spie i w 90% nie reaguje.
Cieszy mnie, ze to jest takie normalne tutaj, bo przeciez nikt nie zarzuca heterykom, ze sie "obnosza" ze swoimi uczuciami jak ida trzymajac sie za reke, glaszczac po kolanie, czy calujac w miejscach publicznych.
Dlaczego milosc homoseksualna mialaby nie miec tych samych praw?
Jest tak samo piekna jak kazda inna milosc.
Bardzo sie ciesze, ze trafilam na Twoj blog:)
Chcialabym nawet napisac wiecej, ale wiem, ze jest limit znakow, no i nie bede przynudzac.
Jedno pytanie, czy moge Twoj blog zalinkowac u siebie, czy raczej wolalbys nie?
Ups, wkradla mi sie literowka w slowie "heterykow" i oczywiscie wyszlo jak wyszlo, czyli "heretykow";/
OdpowiedzUsuńPisze w pracy i nie sprawdzilam. Sorry.
Zapadam się pod ziemię na myśl, że Ktoś przeczytał wszystko :) Oto cały ja... :)
UsuńNa heterykach nikt szat nie rozdziera, ale z nieheteronormatywnymi przynajmniej tutaj bywa różnie... Prędzej czy później dowiedzą się Ci, Których dalej szanuję i kocham, wiedząc już teraz, że będę od Nich cierpiał...
Takie niepozorne te nasze drobne gesty wynikające z miłości, takie naturalne, ale takie PIĘKNE :)
Dziękuję, że tu zaglądnęłaś :), że skomentowałaś :), a wcześniej za posta na blogu ;). Mam bardzo dużo rodziny w USA i jakoś myślami jestem też Tam z Wami :) Z chęcią będę odwiedzał Twój blog, a jeśli chciałabyś mnie zalinkować --- będę zaszczycony!! :) Pozdrawiam serdecznie! :)
Zalinkuje z wielka przyjemnoscia:) A skoro juz mam na to zgode, to pozwole sobie na jeszcze jedno pytanie;)
UsuńOt wychodzi ze mnie "babska" natura:)))
Jak juz czytales w komentarzach pod moja notka, mam tam kilka osob, ktore po prostu chyba nie znaja tematu, ktore nie maja wiedzy i byc moze nie maja okazji do zdobycia tej wiedzy i mysle, ze mozna by im te wiedze przyblizyc.
Twoj blog jest nprawde piekny, glownie przez to, ze pisany od serca, z pelna szczeroscia potrafisz odkryc sie przed czytelnikiem. I tak sobie mysle, ze moze gdybys sie zgodzil na nie tylko zalinkowanie, bo to zrobie na pewno, ale rowniez mala notke polecajaca, ktora zacheci odwiedzajacych moj blog do przeczytania Twojego.
Wiesz jesli wspolnie udaloby nam sie zapoznac z tematem chociaz jedna osobe, to juz byloby osiagnieciem.
Ludzie, ktorzy u mnie komentuja, sa kulturalni, moga sie nie zgadzac z moim zdaniem czy opinia, ale robia to w sposob kulturalny i mysle, ze nie sprowadzilabym na Twoja glowe zadnych klopotow.
Co o tym myslisz?
Pozdrawiam wzajemnie!
Właśnie mi uświadomiłaś, jak wielkie tłumy do nas ściągają... :O :) Czy mnie to martwi, czy przeraża? Kiedyś na pewno tak właśnie by było. Dziś staram się przełamywać nieśmiałość...
UsuńNie mogę od Ciebie wymagać niczego :), ani tym bardziej notki polecającej :), ale gdyby faktycznie taka się pojawiła, będę nie tylko zaszczycony, ale i dodatkowo zmotywowany, by kulturalnie pokazać tę część mojego skromnego życia!
Krytyce i kłopotom będę musiał stawiać czoła nie raz, więc lepiej zacząć na blogu, tym się nie przejmuj... :)
Pozdrawiam :)
Swego czasu napisałem notkę, w której też się zastanawiałem "co by było, gdyby":
OdpowiedzUsuńhttp://tristan13.blox.pl/2009/02/559-O-tym-co-niknie-za-horyzontem.html
Zycze Ci zebys zrzucil wszystkie kajdany,pozbyl sie lancuchow do ostatniego ogniwa,zebys poprostu byl szczesliwy.
OdpowiedzUsuńTez trafilam do Ciebie od Stardust:)
Masz nastepna czytelniczke:)
Pozdrawiam.