2012-06-29

Powrót

A więc* zmiany, końce, początki i powroty są wpisane w nasze losy. Całe życie podróżujemy za ludźmi, nauką, odpoczynkiem, pracą, kulturą, usługami, towarami, poszukiwanym lub znalezionym szczęściem. Częściej lub rzadziej, bliżej lub dalej, na krótko lub na długo, samotnie lub w grupie, własnymi nogami lub różnym środkiem transportu. Zdążamy ku nieuniknionemu, pożądanemu lub zaplanowanemu. Dosłownie i w przenośni ewoluujemy. Zmienia się nasze życie i zmieniamy się sami. Oby zawsze na lepsze. Czasem cel podróży jest przejściowy, po to tylko, by wykorzystać zmiany w dalszym życiu.

Moje dotąd zewsząd poukładane, zaplanowane i przeanalizowane życie pewien czas temu zagubiło się, żeby odnaleźć siebie na nowo. Na chwilę porzuciłem starą wirtualną tożsamość, jedyną w jakiej wydawało mi się, że mogę względnie być sobą. Porzuciłem drugi i trzeci etat związany z moimi pasjami, w zamiarze jednak nie zrywając z pasją.

Zamieszkałem na górze Brokeback. Lekturom i filmom, przemyśleniom w głowie i na blogach oraz nowym znajomościom nieumiarkowanie poświęciłem się bez reszty. Tak wirtualnie, bez wychodzenia z domu, bo dotąd tylko na tyle byłem gotów.

Być może długo mi zeszło z oczyma i uszami pochylonymi do środka mojej duszy. Przyznaję się bez bicia, że przez tę chwilę, te kilka ostatnich miesięcy, moja prawdziwa, homoseksualna orientacja seksualna stała się dla mnie problemem, główną cechą postrzeganą przez samego siebie, tematem numer jeden i motywem przewodnim, najważniejszą częścią własnego życia. Może dotąd nie była często czynem, ale i tak żyła tak wieloma myślami. Ot, po prostu wcześniej nigdy jej nie było, zawsze przed tym uciekałem, odkładałem na później, spychałem w niebyt.

Potrzebowałem tego, takiego przerzucenia w wirtualną skrajność. Po prostu, przez tę chwilę w moim życiu naprawdę musiałem odzyskać siebie, w pewnym sensie wrócić do podstaw, by zrozumieć i zaakceptować siebie takiego, jakim zawsze byłem. Z ostrożności i doświadczenia, nie powiedziałbym raczej, że to już skończony proces, takie słowa rzucałbym na wyrost. Myślę jednak, że wszystko jest na dobrej drodze.

Znalazłem tutaj znacznie więcej, niż spodziewałem się kilka miesięcy temu, pisząc od serca pierwszy wpis. Troszeczkę poznałem piękne Dusze pięknych Ludzi, nieśmiele dostrzegłem zalążki piękna w moim własnym niedoskonałym, lecz równie godnym szacunku jak innych życiu. Za każde wsparcie mówię: Bóg zapłać. Jednakże, nie byłbym sobą, nie prosząc o więcej. Proszę wszyscy bądźmy lepsi dla siebie i naszych otoczeń, nawet jeśli my lub nasze otoczenie inaczej postrzegamy pewne sprawy. W kontekście tematu przewodniego niniejszego bloga wywołanego jedną z cech mojej nieskromnej osoby: szanujmy się bez względu na orientację seksualną.

Powrót może oznaczać radość z ponownie odwiedzanych twarzy i miejsc albo odkrycia nowych pośród starych. Powrót może oznaczać początek nowego życia albo koniec starego. Bowiem życie nie kończy się, lecz odmienia.

Dziś w piątek 29 czerwca tak wiele rzeczy się zmieniło. W życiach wielu. W naszych życiach.

Czas rozpocząć odmienione życie, czerpiąc najlepsze ze starego i nowego zarazem. Odzyskać siebie i powrócić do prawdziwego życia. Nie wiem, czy Ktoś zechce mnie takiego zwykłego, jakim jestem. Ale chciałbym Go wreszcie poznać.


OneRepublic, Good Life z albumu Waking Up, 2009
nagranie: AOL Sessions, 2011

28 komentarzy:

  1. to zabrzmiało trochę jak pożegnanie...Mam nadzieję, że tak nie jest. Niedawno odkryłam Twojego bloga a jest mi bardzo bliski. Nawet nie wiesz jak bardzo. Poznawanie samego siebie, to taki uniwersalny temat.
    W każdym z Twoich wpisów, znajduje czasem takie jedno zdanie, tak dobrze sformułowane, tak pojemne w treść, że potem dźwięczy mi ono w duszy jeszcze długo.
    Dziś, to zdanie - specjalnie dla mnie:), to zdanie:
    "Czasem cel podróży jest przejściowy, po to tylko, by wykorzystać zmiany w dalszym życiu."
    Dzięki, i pozdrawiam mocno! Mar:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. One More Try...

      Usuń
    2. @Maramausch: ...bowiem życie nie kończy się, lecz odmienia. Cieszę się, że każdy wspina się na swoje wyżyny, by z nich dostrzec kolejne do zdobycia :)

      @Albert: niezbyt rozumiem.

      Usuń
  2. "Dziś w piątek 29 czerwca tak wiele rzeczy się zmieniło. W życiach wielu. W naszych życiach.

    Czas rozpocząć odmienione życie, czerpiąc najlepsze ze starego i nowego zarazem. Odzyskać siebie i powrócić do prawdziwego życia. Nie wiem, czy Ktoś zechce mnie takiego zwykłego, jakim jestem. Ale chciałbym Go wreszcie poznać."
    ***************************************************************
    Wiec ja ,z calych sil zycze Ci spelnienia Twoich pragnien i postanowien.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystko jest na wyciągnięcie ręki, ale dziękuję :*

      Usuń
  3. no!!! wróciłeś! :) bardzo się cieszę, czekałem na to...

    wiesz, że zawsze z przyjemnością Ci towarzyszę. byłeś pierwszą osobą, która wyciągnęła dłoń do mnie w ciężkim czasie i nigdy tego nie zapomnę... tak jak i maili z troską w tle. we mnie masz wiernego fana. choćby się świat walił czy następowały inne katastrofy. bardzo bym chciał, by Twoja rzeczywistość mogła Ci dać to, co najlepsze. bo na to z pewnością zasługujesz!

    Matek, pięknych słów użyłeś. szanujmy się... sam zraniłem pewnie niejednokrotnie. ale wiem, jaka jest wartość godności. moje dzieciaki w szkole mają na 1 stronie zeszytu wpisane słowa HOMO SACRA RES HOMINI! i taka jest prawda... też jesteś dla nas [dla mnie] świętością... dziękuję za wszystko i egoistycznie proszę o jeszcze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę. Mnie z czasów licealnych zapadło w pamięci "homo homini lupus est"

      Usuń
    2. @Vermis: wróciłem nawet w kilku miejscach ;) Zaś mój niepokój o nieznaną Piękną Duszę ma niespodziewany ciąg dalszy, cieszę się :) Świętemu człowiekowi także zdarza się zranić, ale potrafi dzielić się dobrem pomimo samemu doznanych krzywd!

      @Usnuta: wilkiem bywamy, ale nie wilków, lecz świętości winniśmy szukać.

      Usuń
    3. ano w kilku, choć wciąż nie ma "tam" obiecanego bonusa :P

      Usuń
    4. Hmmm... zaintrygował mnie ten bonus, przypomnij mi! :P

      Usuń
  4. Przecież obaj wiemy, że do zwykłości Ci daleko. Jesteś niezwykły i byłoby miło gdybyś w końcu uwierzył w to co do Ciebie mówię.

    Wszystko przed Tobą. Ten KTOŚ też pewnego dnia się pojawi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam się w 100% z panem Krisem!!! uwierz w to w końcu...

      Usuń
    2. Chciałbym, żeby zwykłość i niezwykłość się nie liczyły... Obie piękne, obie pozornie utrudniają życie... Łatwiej w to uwierzyć niż się z tym pogodzić / dobrze wykorzystać, ale dziękuję Wam, KK.

      Najwspanialsze życie dopiero czeka :)

      Usuń
    3. i czerp z niego, nie wstydź się siebie ani swoich pragnień, wspaniały człowieku! piszę w swoim imieniu, ale i drugiego K. na pewno także :)

      Usuń
    4. Próbuję, ale doba ma tylko 24h :P a za Tego Drugiego z całego serca i duszy też trzymam kciuki :*

      Usuń
    5. Oczywiście drugi K. przychyla się do wypowiedzi pierwszego K. :)

      Usuń
  5. Dobrze, ze juz jestes:) Czasem mam wrazenie, ze Ty w tych swoich poszukiwaniach ciagle rozmijasz sie sam ze soba, czyli nie dostrzegasz swoich wlasnych wartosci.
    Powtorze za Krisem i Vermisem, jestes naprawde niezwyklym czlowiekiem czas zebys to zauwazyl, a byc moze wlasnie wtedy otworza sie te wszystkie drzwi, do ktorych poki co starasz sie pukac po omacku?
    Pamietaj, kochac Kogos moze tylko ten kto pokochal siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może masz rację? Ale dotychczas lepiej czułem się na brzegu rzeki, a nie jako wioślarz :) Nawet pływać nie umiem, gdyby mnie nurt rzeki wywrócił :)

      Nie będę pukał do wszystkich drzwi. W kajecie wolę mieć adres tylko do jednych. Ale adres to zaledwie początek ;)

      Przestać nienawidzić, pogodzić się, zaakceptować i pokochać siebie to trudne zadanie, ale potrzebne, by kochać i być kochanym :) Nie popaść przy tym w samouwielbienie i egotyzm jest jak widzę jeszcze trudniejsze.

      Usuń
  6. Ejj... A udawana skromność coś Wam mówi? :) No. To tymczasem dziękuję, ja tylko w takiej kwestii formalnej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie udawaj, że udajesz :P nie wychodzi Ci to... ale zacznij dostrzegać w sobie to wewnętrzne piękno, jakie widzą czytelnicy Twojego bloga. tyle w kwestii formalnej, he he!

      miłego dnia!

      Usuń
    2. Tak mnie brutalnie na wskroś prześwietlić i to jeszcze publicznie! :P :) Na szczęście Czytelnicy nie widzą mnie dosłownie, przynajmniej tej przykrości Wam oszczędzam :)

      Usuń
  7. Dżem dobry. Odsłuchałam piosenkę. Chyba zbyt optymistyczna jak na mój gust. U happy like a fool? Do jedzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa, cóż poradzę, że tryska ze mnie ;) optymizm. Przeto i muzycznie to słychać :)

      Usuń
    2. Dobrze, że nie krew tryska

      Usuń
    3. Przez jedną czy drugą chwilę może lepiej byłoby, gdybym się faktycznie wykrwawił i nic nie czuł. Dla pozostałych chwil, warto jednak porzucić obawy i żale, żyć dać nadziejom szanse na realizację. Czego Tobie życzę! Więcej optymizmu :* :)

      Usuń
  8. Aha, jak piszesz "życie" w liczbie mnogiej, to nasuwające się skojarzenie nie pozwala mi doczytać tekstu z zachowaniem powagi. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co za radość...Po swojemu, czyli po mistrzowsku pokonałeś cztery etapy akcji( zaprzeczenia/sprzeciw/targi/dołek) i zwycięsko zasiadłeś na piątym ( harmonia/pogodzenie).Gratulacje, bo to najwyższy stopień rozwoju.Utrzymać się tam trudno, ale od czego ma się przyjaciół.No i rządzi tam radość, a to dobry akumulatorek jest.J.W.Goethe powiadała,że jest żródłem wszelkich szlachetności.Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
    2. @usnuta, przecież (chyba) Ci mówiłem, że czuję się, jakbym nosił w sobie nowe życie ;)

      @Dobrochna, szok i zaprzeczenie trwały kilkanaście lat; gniew, bunt i sprzeciw trwały kilka miesięcy; negocjacji i targowania się nie było; pogodzenie się i akceptacja przyszły dopiero niedawno. Po chwilach smutku najwyższy czas cieszyć się z tego, co jest :) Pozdrawiam cieplutko :) M.

      Usuń