Czasami czuję się znakomitym aktorem, mistrzem oszustwa i kamuflażu. Innymi razami mam wrażenie, że wszyscy już wiedzą, albo że niemożliwym jest, żeby nikt się nie domyślał, nikt nic nie podejrzewał. Prawda zapewne leży po środku.
Bloga nie traktuję jako coming-outu, chyba że przed samym sobą. Do niedawna to była sprawa tylko między mną a Bogiem, w którymś momencie dowiedział się jeszcze jeden spowiednik. I tyle. W takim przeświadczeniu w każdym razie żyję. Rodzice, rodzinka, przyjaciele, znajomi i współpracownicy nic nie wiedzą. Albo tak tylko mi się wydaje.
Rodzina i znajomi wciąż dopytują, czasem w żartach lub naokoło, o moją dziewczynę i w perspektywie żonę. Trzydziestka na karku ułatwia im zadawanie takich pytań i wyrażanie jakże wspaniałomyślnych życzeń i rozkazów. Mniemam więc, że choćby tliły się w nich drobne wątpliwości, to na ewentualne moje ujawnienie się jako geja mimo wszystko pierwszą ich reakcją byłby szok, czyli że moje misterne ukrywanie prawdy do takiego momentu okazałoby się skuteczne. Ale może tylko ja byłbym zszokowany, bo za plecami mam już łatkę? Nie dowiem się. Na razie nikt nie obalił mojej wymówki na kawalerstwo, więc moje obawy o dotychczasową sytuację powinny być zbyteczne.
Czy można pozory zachowywać do końca życia? Oczywiście, że można. Byłoby to cholernie trudne, ale teoretycznie z mojej własnej strony możliwe, żebym żył do śmierci jako stary kawaler, który po prostu nie trafił na "tę jedyną" kobietę. To, że kontynuowałbym stan wewnętrznego nieszczęścia i dyskomfortu, byłoby już "tylko" moim problemem. Zawsze powstają jednak niedopowiedzenia, budzą się wątpliwości, a człowiek nie zawsze będzie wewnętrznie czujny, by czymś się nie zdradzić. Ludzie dopytują o kobietę, doświadczenia miłosne, dzieci. Często ich pytania i zachowania są tak nieprzewidywalne, że zaskoczony sam już nie wiem, co na szybko mam im odpowiedzieć.
W teorii możliwe, w praktyce niewykonalne, żeby na przestrzeni potencjalnych kilkudziesięciu lat życia nikt w którymś momencie (oczywiście niespodziewanym) nie zarzucił mi homoseksualizmu, choćbym nie wiem jak dobrze się od tego bronił i wcześniej przygotowywał barykady. A wcale nie mówię tu o podwójnym życiu z partnerem (tj. zachowaniach zewnętrznych, które miałbym skrywać przed innymi), tylko o pokornej samotności, dobrowolnej i dożywotniej wstrzemięźliwości, ascetycznej czystości, przymusowym celibacie, o wyrzeczeniu się tej formy samorealizacji. Mimo moich dobrych chęci, każdy mógłby mi to odebrać, zarzucając mi bycie gejem. Świadomość homoseksualizmu, od której sam bym uciekał, a i tak dogoniłaby mnie zza pleców wobec otoczenia.
Ludzie interesują się życiem innych osób, w tym także osobistym i uczuciowym. Heteroseksualni nie widzą w tym nic nienormalnego, gdy pytają o osobę towarzyszącą na weselu, wypad do kina z dziewczyną, zaproszenie narzeczonej do cioci na obiad czy po prostu banalne "z kim chodzisz?". Uważam, że jest to naturalne zachowanie między ludźmi, tworzące więzi społeczne i rodzinne. Gdy z tymi samymi pytaniami niechcący dochodzimy do gejów, oczekuje się czasem od nich, żeby swój homoseksualizm zachowali dla siebie i nie obnosili się z tym. Tym samym niektórzy oczekują od nich kłamania i ukrywania prawdy. Czym innym jest głośno samowojujący homoseksualizm na paradach, a czym innym uciekanie od normalnych pytań osób poprawnej orientacji. Ileż można uciekać, wymijać, kłamać?
Ba, obracam się wśród innych heteroseksualnych ludzi, więc nikt mi nie wmówi, że "normalni"
ludzie nie rozmawiają, nie komentują i nie żartują o zachowaniach seksualnych, choć robią to prywatnie (nie publicznie) w zamkniętym gronie. O biuście koleżanki, porannym lodziku, zdradach czy innych problemach w związkach. Można mi zarzucać brak obiektywizmu, ale wydaje mi się, że wbrew pozorom to wszystko też jest normalne.Wśród heteroseksualnych. Bo jak mówimy o gejach, to znów: powinni siedzieć cicho... I siedzą. Co nie znaczy, że nie mają takich samych problemów, myśli i potrzeby ot po prostu porozmawiania. A jeśli nawet odbieramy prawo do rozmawiania ("niech gadają ze sobą, to nie nasze problemy"), to przynajmniej, żebym nie musiał obawiać się utraty życia, pracy, szacunku --- tylko dlatego, że coś (o czym heteroseksualni właśnie rozmawiają) mi też się przypadkiem wymsknęło. A miałem zakaz.
Nie jestem psychologiem, więc nie wiem czy i jakie problemy i choroby psychiczne może wywoływać utajony homoseksualizm. Domyślam się, że w niekorzystnych warunkach jak każdy długotrwały, nierozwiązany, pogłębiający i kumulujący się problem psychologiczny grozi depresją i zaburzeniami osobowościowymi. Osoby z niską empatią odpowiedzą: "i dobrze, niech geje cierpią, skoro sobie to wymyślili, nikt nie każe im żyć". Przypomnę jednak, że geje są częścią tego społeczeństwa, to twój sąsiad, kolega, a może brat. Jak każdy człowiek zasługuje na życie i zdrowie. Z nienawiścią polemizować nie będę. Stwierdzam tylko, że co najmniej połowę mojego życia uciekałem od tego problemu, udając, że nic się nie stało. O ile chęć udawania mogę jeszcze zregenerować (na razie jestem bliski wyczerpania), to ten pozorny ład bez względu na moje wysiłki ktoś kiedyś może mi odebrać siłą, demaskując mnie jako homoseksualistę, cóż że tylko w głowie (jak dotąd nie w czynach), skoro się wyda i tak będzie afera.
Utrzymywanie pozorów. Do końca życia. W tej chwili dla mnie niewyobrażalne.
Rufus Wainwright, The Maker Makes z albumu Brokeback Mountain, 2005
Smutno mi się to czytało cociaż dlatego, że próbowałam się postawić na twoim miejscu przeważnie jest tak, że osoby homoseksualne boją się ujawnić bo myślą, że wszycy ich odrzucą, a przeważnie tak nie jest fakt nie wszyscy są tolerancyjni no ale czy warto sobie marnować życie przez takich ludzi? wykańczać się psychicznie? zamartwiać się i pytać "jakby to było gdybym..."? Nie mówię, żeby to ogłaszać całemu światu ale bliskim, przyjaciołom. Czytałeś to co napisał Marcin na blogu http://homo-niewiadomo.blogspot.com/ sama byłam w podobnej sytuacji tylko ja się nie śmiałam ja po prostu nie znałam takich ludzi i zwyczajnie o tym nie myślałam, a gdy poznałam to powiem tak, że jeśli ktoś pyta mówię,że nic mi to nie przeszkadza, a często nawet i bez tego wyrażam swoje zdanie i zawsze też jestem w stanie nagadać homofobom. A gdy widzę takich starszych ludzi mówiących " ja to bym ich rozstrzelał"czy takie podobne to zbiera mi się na płacz. Póki co jest w Polsce pośrednio jedni są tolerancyjni rezta nie więc może już nie tak długo i uda nam się w tym kraju coś osiągnąć? jeśli zaczniemy mówić?
OdpowiedzUsuńAga.K
Tak, dziś półtora miesiąca po pierwszym coming oucie wiem, że moje obawy były bezpodstawne — nikt się nie domyślał, nikt (jeszcze) mnie nie poniżył. Niestety wyobrażenie o tym co się stanie, gdy prawda ujrzy światło dzienne, miałem inne.
UsuńO rozstrzelaniu chyba nie słyszałem, ale za to ktoś chętnie wysłałby mnie za granicę...
Dlatego blog ewoluuje wraz ze mną, już nie jestem tu sam, już nie zmagam się z sobą, lecz mówię dla Innych.