To już prawie miesiąc, odkąd Jack Twist i Ennis del Mar pomieszali mi w głowie. Jakże niezwykły musi to być film, skoro wywarł piętno na tylu osobach...
Nie planowałem szczególnie jego oglądania. Ot, kolejny raz leci w telewizji, słyszę przypadkiem zapowiedź, to jak nie zapomnę może go w końcu dla świętego spokoju obejrzę. Akurat leciał w walentynki, ale (dotąd?) nie obchodziłem tego święta (skoro nie miałem czego świętować), więc i to nie było argumentem za sięgnięcie po pilota. Raczej (pod)świadomość, że to o czymś, co mnie w jakiś sposób dotyczy. Że kiedyś nie chciałem go oglądać przy rodzicach, a teraz mogłem obejrzeć go sam. Że dawno nie oglądałem w tv żadnego filmu, więc po męczącym dniu w pracy mogę obejrzeć. Wyszło, jak wyszło. Obejrzałem.
Nawet nie wiedziałem, że Tajemnica Brokeback Mountain jest stosunkowo takim starym filmem. Jakże wiele od 2005 r. zmieniło się w moim życiu. Co by było gdybym obejrzał go wtedy, gdy był jeszcze w kinach? Nie wiem. Może byłby zwykłym nudnym filmem, po którym nie odważyłbym się zmienić nic w swoim życiu? A może tak miało być, bo dopiero teraz dorastam do innych decyzji?
Co w nim takiego szczególnego? Zdjęcia? Muzyka? Aktorzy? Fabuła? Odległość (1960's USA)? Nie wiem.
Dziewicza amerykańska natura na pewno ma swój urok. Muzykę znam od dawna z RMF Classic i bardzo lubię, ale nie wiedziałem, że to z tego filmu (ależ los płata nam figle!!), choć kilka nowych motywów polubiłem dopiero z kupionej płyty. Aktorów ze słyszenia kojarzę, choć nigdzie indziej ich nie oglądałem.
Fabuła... ██████ uwaga spoiler: możesz pominąć streszczenie, jeśli dopiero zamierzasz obejrzeć film, szukaj kolejnego prostokąta poniżej █ Dwaj faceci poznają się na Brokeback Mountain przy sezonowym wypasie owiec. Mają przelotny romans, ale ich drogi się rozchodzą. Mijają lata, każdy żeni się i ma dzieci. Kiedy ponownie odnajdują siebie, ich miłość rozkwita. Co roku w tajemnicy przed rodzinami spotykają się na dwa tygodnie w tym samym tytułowym miejscu. Jack chciałby zamieszkać z Ennisem, ale ten nie dopuszcza takiej myśli. Dopiero gdy Jack ginie, Ennis uświadamia sobie, jak wiele dla niego znaczy zmarły kochanek.
W filmie kilka scen zapadło mi szczególnie w pamięci.
Pierwsza, gdy Ennis silnie przeżywa pożegnanie Jacka po zakończeniu wspólnej pracy.
Druga, gdy Ennis i Jack wpadają sobie w ramiona po latach rozłąki (a jednak to była miłość!).
Trzecia i czwarta, gdy Jack nieskutecznie namawia Ennisa do wspólnego życia i płacze odjeżdżając.
Piąta i szósta, gdy Ennis dowiaduje się o śmierci Jacka, potem znajduje włożone jedna w drugą ich koszule.
Siódma i ostatnia, gdy samotny Ennis zamyka szafę, w której Jacka przypominają mu owe koszule i zdjęcie z Brokeback Mountain.
█ koniec spoilera █████ Płakałem jak bóbr, co tu dużo ukrywać, nie spodziewałem się takiej reakcji. Nigdy wcześniej nie czytałem nawet opisu fabuły, więc naprawdę nie wiedziałem, co będzie po drodze i na koniec. Ani że tak mocno mną poruszy.
Uświadomiłem sobie przede wszystkim, jak bardzo chciałbym kogoś pokochać i być pokochanym, pamiętać i być pamiętanym, wyczekiwać spotkania i być oczekiwanym, cieszyć się uśmiechem i dawać uśmiech, razem się zestarzeć i patrzeć, jak się starzejemy... Banalne? Być może. W świecie normalności człowiek nie zdaje sobie nawet z tego sprawy. W świecie normalności nie mam do tego prawa. W świecie normalności ukrywam przed sobą i otoczeniem, jak niewiele mi brakuje do szczęścia. W świecie normalności, miłość dla mnie nie istnieje. A tu taki cios w serce, skończysz jak Ennis albo jeszcze gorzej... (co innego z rzadka pomyśleć, a co innego empatycznie zobaczyć).
Oto więc jestem i zaczynam zmieniać swoje życie. Faktycznie, na razie powoli. Na razie nie wiem, czego chcę, co więcej: boję się tego, co chyba przede mną.
Oto więc jestem i zaczynam zmieniać swoje życie. Faktycznie, na razie powoli. Na razie nie wiem, czego chcę, co więcej: boję się tego, co chyba przede mną.
Gustavo Santaolalla, The Wings z filmu i albumu Brokeback Mountain, 2005
Nic nie jest banalne. To co czujemy, myślimy, pragniemy, jest dla nas ważne, jeśli nie najważniejsze.
OdpowiedzUsuńCo jest na tym świecie normą? Jakie życie jest normalne? Wszystko się dzieje, bo tak się ludzie umówili.
Oglądałam ten film, jest po prostu świetny, poruszający, na mnie wywarł ogromne wrażenie. Nie tylko Ciebie ten film zwruszył.
W świecie normalności, powinieneś czuć się normalnie i nie bać się swojej miłości, swoich uczuć.
OdpowiedzUsuńNieraz oglądaliśmy z Miśkiem ten film, to jest jak nasza historia. Tyle tylko, że nie wyjeżdżaliśmy nigdzie, byliśmy bardzo blisko wszystkich :)
Zazdroszczę :) Uściskaj Miśka i sam też czuj się pozdrowiony :)
UsuńTen film traktuje bardzo osobiście. Zanim obejrzałem go drugi raz długo musiałem się przełamać, bo większość scen z końcówki powoduje ten rodzaj emocji, ze ciężko mi oddychać. Dla mnie to taka
OdpowiedzUsuńwariacja na temat tego, co by było gdybym wybrał życie w ukryciu tak jak bohaterowie filmu. I muszę powiedzieć, że mimo, iż nie wszystko jest takie jakbym chciał, to ciesze się z tego, ze jestem jaki jestem i gdzie jestem.
Choć chciałbym szybciej dorosnąć, ja też bardzo :) cieszę się z tego, że nie jestem już tam, gdzie byłem... Dzięki za komentarz, pozdrawiam :)
UsuńPamiętam jak brat, parę miesięcy po premierze „Tajemnicy Brokeback Mountain” zaproponował, żebyśmy go obejrzeli, bo, jak mówił, chciał się w końcu przekonać, o co ten cały szum wokół tego filmu. Wykrzyczałem mu wtedy, że nie zamierzam oglądać dwóch pedałów, tarzających się po prerii.
OdpowiedzUsuńTak… Także w moim życiu wiele się zmieniło od 2005 roku :)
Brat wtedy przeczuwał? A teraz wie? Pozdrawiam :)
UsuńNie wie. Myślę, że przeczuwa już od dawna.
UsuńHmm, może jeszcze kiedyś podejmę próbę oglądnięcia tego filmu w całości. Przy pierwszej zasnąłem w połowie (czeka mnie za to lincz?;]), obudziłem się z pół godziny przed końcem. No zbytniego efektu na mnie film nie zrobił. Pewnie nieczułe bydle ze mnie;)
OdpowiedzUsuńE tam od razu nieczułe i od razu bydlę ;) Ja też mam filmy znakomicie odbierane przez innych, które mi kompletnie nie podeszły... A ten film? Wiesz, no, ten tego, nie wiem. Gdyby nie pewien mały szczegół w moim życiorysie, może bym go nawet nigdy nie obejrzał... A gdybym nawet obejrzał, pewnie uznałbym go za nudny... Być w istocie rzeczy chyba ten film faktycznie jest nudny; w końcu to opowieść o uczuciach bez happy endu; tak dziś niespotykana w hollywoodzkim kinie. PS. Dzięki za komentarz, pozdrawiam!
Usuńczy bol za jackiem jest taki podniecajacy? czy sama piosenka o skrzydlach, lataniu i o Tobie?
OdpowiedzUsuńta ta
kw
Mój świat nie jest światem podniet i pragnień. Ból za Jackiem nie był podnietą, lecz poczuciem utraty (w moim przypadku braku) miłości. Piosenka niestety nie o mnie, bo dotąd kurczowo trzymałem się ziemi, nie pozwalając, by czyjekolwiek skrzydła wzniosły mnie do nieba...
UsuńDła mni eto jest jeden z piękniejszych filmów o miłości. Nigdy nie postrzegałam tego jak tylko filmu o homoseksualistach. To jest cudny, poruszający film o miłośc z bardzo smutnym zakończeniem.
OdpowiedzUsuńTę miłość, pragnienie takiej, poczułem w sobie, to mnie ruszyło, że jeszcze mogę spróbować, że jeszcze nie jest za późno, mam czas, by zmienić i napisać własne zakończenie...
UsuńCo do filmu też oglądałem i też go podziwiam ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ^^