Już tęsknię. Choć jedno się nie kończy, a drugie nie zaczyna. Żałuję, że nie poznaliśmy się wcześniej. Może wszyscy byliśmy kiedyś inni. Niewątpliwie co najmniej ja byłem wtedy inny, zawstydzony sobą, głupi, nieświadomy. Przyjaźni z ludźmi, miłości do człowieka. Głupio mi za wszystkie niewypowiedziane albo wypowiedziane słowa. Szkoda niespędzonych wspólnie chwil. Jak na spotkaniach przyjaciół albo randkach. Na rzeczach poważnych i błahych, na życiu. Z kimś zaprzyjaźnionym, z kimś dla mnie ważnym.
Przed oczyma mam chwile niedawne i dalekie, w pamięci tę chwilę ciut dawniejszą i bliższą. Obie nie wydarzyły się razem w czerwcu. Wówczas wszystko byłoby inne, tak krótko, tak szybko, za szybko, za krótko. Kilometry do pokonania zastąpił czas. Jednym chwilom później pomógł, drugim przeszkodził.
Dorwałem niedawno rodzinne albumy ze zdjęciami z mojego dzieciństwa. Dawno tam nie zaglądałem. W nowym świetle zobaczyłem wszystko, co kiedyś tak naturalnie przeżywałem. Podróże, gości, postrzegany obiektywem świat. Wszystko jest teraz dla mnie jeszcze bardziej oczywiste. Myślę, że jednak moja Mama wiedziała, tylko cały czas jak ja łudziła się, że pewne rzeczy przeminą. Jej fizyczna obecność przeminęła. Moja tożsamość mimo upływu czasu trwa dalej niezmieniona: doroślejsza, bardziej świadoma i lepiej pożytkowana.
Poprzez zdjęcia przypomniałem sobie, jak bardzo otwartym na życie byłem dzieckiem. Uświadomiłem sobie również, jak bardzo się zamknąłem, dając sobie wmówić, że musiałem ukrywać swoją pełną tożsamość, której orientacja seksualna stanowi drobną, choć integralną część. Nie musiałem, nie powinienem był zamykać się przed światem, który nawet nie domyślał się, co dzieje się w środku. Jak bowiem mieliby zaakceptować mnie inni, jeśli nie robiłem tego sam. Dla siebie, dla kogoś, dla innych. Ale to był proces, który wymagał czasu. Widzę wreszcie, jak wiele straciłem i jak wiele wciąż mogę zyskać, będąc sobą i nie wstydząc się tego.
Czasem mi głupio, że dobrowolnie poświęciłem tyle słów i samego siebie, by ludzie mogli zrozumieć, a i tak tego nie chcą, są ślepi i głusi na moje słowa. Wierzą, a nie akceptują mnie takiego, jakim jestem. Nie żebym spodziewał się przeciwieństwa. Tylko głupio mi, gdy Ktoś próbuje mnie nawracać, nie widząc, że już się nawróciłem. Gdy ktoś twierdzi, że przeczytał całego bloga, ale późniejszym monologiem pokazuje, że moje słowa można pominąć, zignorować, bo wie lepiej. Cóż, konfrontacja z moją skromną osobą może rozczarowywać, gdy ktoś zapomina, że wszyscy jesteśmy tylko i aż ludźmi. Równymi sobie.
Ktoś najpiękniejszy stwierdził, że się gdzieś zagubiłem w życiu. Jakże w ogóle mógłbym się gdziekolwiek wcześniej odnaleźć, zanim siebie nie poznałem, zanim nie pozwalałem sobie poznać kogoś, zanim komuś nie pozwoliłem poznać siebie. Dopiero nadzieja na prawdziwy sens mojego życia prawdziwie otworzyła mi oczy i serce na miłość i ludzi.
Cokolwiek się jeszcze nie wydarzy, warto żyć, nie uciekając przed światem i ludźmi, choćby czasem pozostawało dużo do życzenia. Złe chwile z pamięci wyrzucam i palę, popiół zakopując na łące w parku, niech coś dobrego na nim wyrośnie lub niejeden biegacz podepcze. Dobre chwile zbieram do wiklinowego koszyka na grzyby, marynując potem w słoikach chowanych w piwnicy na zimę, niech przypominają mi o tym i o tych, którzy są najważniejsi w moim życiu. Jednymi chwilami nie warto więcej sobie zawracać głowy, dla drugich warto żyć. Choćby przeminęły, bo różnie w życiu bywa, ale co przeżyjemy, to nasze.
Chwytać chwile, korzystać z życia, dostrzegać piękno wokół; poznawać i kochać człowieka, ludzi i świat; być szczęśliwym tu i teraz; pośród tych ludzi, których się zna, w tych miejscach, w których się jest; wszystkimi chwilami budować wieczność. Kto do tego nie dorósł, nie zrozumie. Komu tego brakuje, może poczuć zazdrość i zawiść, że taki gej ma za dobrze. Zupełnie bezpodstawnie. Nie ma czego mi zazdrościć, bo rzeczywistość budują różne fragmenty życia. Te lepsze na przemian z tymi niechcianymi. Oczywiście, że przyznanie się przed światem do prawdy, na którą nawet nikt nie czekał, wymaga ode mnie odwagi, wiele uporu i jeszcze więcej pewności siebie, zwłaszcza w mojej sytuacji, zwłaszcza gdy nie znajdowałem żadnego z nich.
Niekłamanie lub odkłamywanie dawnych przemilczeń i kłamstewek przychodzi mi coraz łatwiej, co nie znaczy, że jest łatwe. Nigdy nie jest. Raz nawet łatwiej było mi w żarcie wykrzyknąć w tłumie ludzi, że zabiłem człowieka, niż twarzą w twarz powiedzieć, że jestem gejem. Tak było. W czasie przeszłym, na szczęście...
Dawno przestałem już liczyć, kto wie. Nie jest to dla mnie żaden problem, to tylko drobna cząstka całego mnie, która przecież nic nie zmienia. Kto mnie zna w realu, ten wie. Niewątpliwie nie będę już blogowo opisywał każdego coming outu, bo niektórzy bliscy już wiedzą, a niewiele takich zamierzonych ujawnień mam jeszcze przed sobą, resztę napisze samo życie. Wciąż nie wie Tato.
Dając Wam czas na odpoczynek od tego bloga, męczyłem swoją osobą Kogoś innego :*, kto nieświadomie stanowił drobny, ale jakże niezbędny, bezcenny i piękny Kamyczek w moim życiu, dzięki któremu się odnalazłem i teraz czytacie bloga. Nie pamiętam już dokładnie tego, co wtedy usłyszałem. Tym, od czego się poznaliśmy, zagłuszałem w sobie pragnienie szczęścia i miłości. Moja dziewczyna była tematem pytań i życzeń już setek osób, ale dopiero tej jednej osobie udało się pozostawić w mojej głowie pytanie o osobiste szczęście, że o to też muszę zadbać. Gdyby tylko wiedziała, co tym spowoduje... i dobrze, że nie wiedziała, bo jeszcze by się zastanawiała, czy może ingerować i może by się rozmyśliła, a dzięki temu wszystko jest w możliwie najlepszym porządku :*. Wierzę w przeznaczenie, że tak właśnie miało być. Nie wiem, dlaczego wszystko dzieje się tak, poprzez tych a nie innych Ludzi i dopiero teraz, ale najwyraźniej tak ma być.
Poznałem lepiej Wspaniałych Ludzi oraz od nowa kilku nowych, spędziłem z nimi wiele jeszcze wspanialszych i beztroskich chwil. Niejedno wspaniałe miejsce widziałem, byłem tam, chodziłem i biegałem, jadłem i piłem, oglądałem i słuchałem, oddychałem, uczestniczyłem. W końcowej części już niestety sam. No pewnie, że wszystkie szczęśliwe wspomnienia są i tak moje. Ale chciałbym je dzielić z kimś szczególnym. Skoro nie mogę, Gonzo uwieczniał chwile aparatem. Podobno zdjęcia wyszły dobrze, ale i tak nie oddają w pełni piękna, które tam widziałem przez cały ten czas. W miejscach i przede wszystkim — w Ludziach i tym, co Ich łączy. I jeśli gdzieś dostrzeżono moje łzy, to wiedz, że to było ze szczęścia, wiedząc, że ten czas się niebawem skończy, tak by mógł rozpocząć się kolejny. Raz jeszcze, dziękuję! :*
Mika, Celebrate ft. Pharrell, z album The Origin of Love (2012)
Herbert Grönemeyer, Männer z albumu 4630 Bochum (1984)
Die Toten Hosen, Tage wie diese z albumu Ballast der Republik (2012)
Kristoffer Hünecke ft. Dante Thomas, Diese Tage (2012)
Meat Loaf, I'd Do Anything for Love (But I Won't Do That)
z albumu Bat Out of Hell II: Back into Hell (1993)
Taio Cruz, World In Our Hands z albumu TY.O (2012)
Przed oczyma mam chwile niedawne i dalekie, w pamięci tę chwilę ciut dawniejszą i bliższą. Obie nie wydarzyły się razem w czerwcu. Wówczas wszystko byłoby inne, tak krótko, tak szybko, za szybko, za krótko. Kilometry do pokonania zastąpił czas. Jednym chwilom później pomógł, drugim przeszkodził.
Dorwałem niedawno rodzinne albumy ze zdjęciami z mojego dzieciństwa. Dawno tam nie zaglądałem. W nowym świetle zobaczyłem wszystko, co kiedyś tak naturalnie przeżywałem. Podróże, gości, postrzegany obiektywem świat. Wszystko jest teraz dla mnie jeszcze bardziej oczywiste. Myślę, że jednak moja Mama wiedziała, tylko cały czas jak ja łudziła się, że pewne rzeczy przeminą. Jej fizyczna obecność przeminęła. Moja tożsamość mimo upływu czasu trwa dalej niezmieniona: doroślejsza, bardziej świadoma i lepiej pożytkowana.
Poprzez zdjęcia przypomniałem sobie, jak bardzo otwartym na życie byłem dzieckiem. Uświadomiłem sobie również, jak bardzo się zamknąłem, dając sobie wmówić, że musiałem ukrywać swoją pełną tożsamość, której orientacja seksualna stanowi drobną, choć integralną część. Nie musiałem, nie powinienem był zamykać się przed światem, który nawet nie domyślał się, co dzieje się w środku. Jak bowiem mieliby zaakceptować mnie inni, jeśli nie robiłem tego sam. Dla siebie, dla kogoś, dla innych. Ale to był proces, który wymagał czasu. Widzę wreszcie, jak wiele straciłem i jak wiele wciąż mogę zyskać, będąc sobą i nie wstydząc się tego.
Czasem mi głupio, że dobrowolnie poświęciłem tyle słów i samego siebie, by ludzie mogli zrozumieć, a i tak tego nie chcą, są ślepi i głusi na moje słowa. Wierzą, a nie akceptują mnie takiego, jakim jestem. Nie żebym spodziewał się przeciwieństwa. Tylko głupio mi, gdy Ktoś próbuje mnie nawracać, nie widząc, że już się nawróciłem. Gdy ktoś twierdzi, że przeczytał całego bloga, ale późniejszym monologiem pokazuje, że moje słowa można pominąć, zignorować, bo wie lepiej. Cóż, konfrontacja z moją skromną osobą może rozczarowywać, gdy ktoś zapomina, że wszyscy jesteśmy tylko i aż ludźmi. Równymi sobie.
Ktoś najpiękniejszy stwierdził, że się gdzieś zagubiłem w życiu. Jakże w ogóle mógłbym się gdziekolwiek wcześniej odnaleźć, zanim siebie nie poznałem, zanim nie pozwalałem sobie poznać kogoś, zanim komuś nie pozwoliłem poznać siebie. Dopiero nadzieja na prawdziwy sens mojego życia prawdziwie otworzyła mi oczy i serce na miłość i ludzi.
Cokolwiek się jeszcze nie wydarzy, warto żyć, nie uciekając przed światem i ludźmi, choćby czasem pozostawało dużo do życzenia. Złe chwile z pamięci wyrzucam i palę, popiół zakopując na łące w parku, niech coś dobrego na nim wyrośnie lub niejeden biegacz podepcze. Dobre chwile zbieram do wiklinowego koszyka na grzyby, marynując potem w słoikach chowanych w piwnicy na zimę, niech przypominają mi o tym i o tych, którzy są najważniejsi w moim życiu. Jednymi chwilami nie warto więcej sobie zawracać głowy, dla drugich warto żyć. Choćby przeminęły, bo różnie w życiu bywa, ale co przeżyjemy, to nasze.
Chwytać chwile, korzystać z życia, dostrzegać piękno wokół; poznawać i kochać człowieka, ludzi i świat; być szczęśliwym tu i teraz; pośród tych ludzi, których się zna, w tych miejscach, w których się jest; wszystkimi chwilami budować wieczność. Kto do tego nie dorósł, nie zrozumie. Komu tego brakuje, może poczuć zazdrość i zawiść, że taki gej ma za dobrze. Zupełnie bezpodstawnie. Nie ma czego mi zazdrościć, bo rzeczywistość budują różne fragmenty życia. Te lepsze na przemian z tymi niechcianymi. Oczywiście, że przyznanie się przed światem do prawdy, na którą nawet nikt nie czekał, wymaga ode mnie odwagi, wiele uporu i jeszcze więcej pewności siebie, zwłaszcza w mojej sytuacji, zwłaszcza gdy nie znajdowałem żadnego z nich.
Niekłamanie lub odkłamywanie dawnych przemilczeń i kłamstewek przychodzi mi coraz łatwiej, co nie znaczy, że jest łatwe. Nigdy nie jest. Raz nawet łatwiej było mi w żarcie wykrzyknąć w tłumie ludzi, że zabiłem człowieka, niż twarzą w twarz powiedzieć, że jestem gejem. Tak było. W czasie przeszłym, na szczęście...
Dawno przestałem już liczyć, kto wie. Nie jest to dla mnie żaden problem, to tylko drobna cząstka całego mnie, która przecież nic nie zmienia. Kto mnie zna w realu, ten wie. Niewątpliwie nie będę już blogowo opisywał każdego coming outu, bo niektórzy bliscy już wiedzą, a niewiele takich zamierzonych ujawnień mam jeszcze przed sobą, resztę napisze samo życie. Wciąż nie wie Tato.
Dając Wam czas na odpoczynek od tego bloga, męczyłem swoją osobą Kogoś innego :*, kto nieświadomie stanowił drobny, ale jakże niezbędny, bezcenny i piękny Kamyczek w moim życiu, dzięki któremu się odnalazłem i teraz czytacie bloga. Nie pamiętam już dokładnie tego, co wtedy usłyszałem. Tym, od czego się poznaliśmy, zagłuszałem w sobie pragnienie szczęścia i miłości. Moja dziewczyna była tematem pytań i życzeń już setek osób, ale dopiero tej jednej osobie udało się pozostawić w mojej głowie pytanie o osobiste szczęście, że o to też muszę zadbać. Gdyby tylko wiedziała, co tym spowoduje... i dobrze, że nie wiedziała, bo jeszcze by się zastanawiała, czy może ingerować i może by się rozmyśliła, a dzięki temu wszystko jest w możliwie najlepszym porządku :*. Wierzę w przeznaczenie, że tak właśnie miało być. Nie wiem, dlaczego wszystko dzieje się tak, poprzez tych a nie innych Ludzi i dopiero teraz, ale najwyraźniej tak ma być.
Poznałem lepiej Wspaniałych Ludzi oraz od nowa kilku nowych, spędziłem z nimi wiele jeszcze wspanialszych i beztroskich chwil. Niejedno wspaniałe miejsce widziałem, byłem tam, chodziłem i biegałem, jadłem i piłem, oglądałem i słuchałem, oddychałem, uczestniczyłem. W końcowej części już niestety sam. No pewnie, że wszystkie szczęśliwe wspomnienia są i tak moje. Ale chciałbym je dzielić z kimś szczególnym. Skoro nie mogę, Gonzo uwieczniał chwile aparatem. Podobno zdjęcia wyszły dobrze, ale i tak nie oddają w pełni piękna, które tam widziałem przez cały ten czas. W miejscach i przede wszystkim — w Ludziach i tym, co Ich łączy. I jeśli gdzieś dostrzeżono moje łzy, to wiedz, że to było ze szczęścia, wiedząc, że ten czas się niebawem skończy, tak by mógł rozpocząć się kolejny. Raz jeszcze, dziękuję! :*
Mika, Relax, Take It Easy z albumu Life in Cartoon Motion (2007)
[piosenka, która zawsze kojarzyć mi się będzie z żałobą po śmierci Mamy]
[piosenka, która zawsze kojarzyć mi się będzie z żałobą po śmierci Mamy]
Mika, Celebrate ft. Pharrell, z album The Origin of Love (2012)
Jupiter Jones, Still z albumu o tytule jak nazwa zespołu (2011)
Herbert Grönemeyer, Männer z albumu 4630 Bochum (1984)
Die Toten Hosen, Tage wie diese z albumu Ballast der Republik (2012)
Kristoffer Hünecke ft. Dante Thomas, Diese Tage (2012)
Meat Loaf, I'd Do Anything for Love (But I Won't Do That)
z albumu Bat Out of Hell II: Back into Hell (1993)
Taio Cruz, World In Our Hands z albumu TY.O (2012)
Dziś jestem w podobnie refleksyjnym nastroju co Ty.
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że umieściłeś kilka niemieckich piosenek! :) W tym moje ukochane Maenner Groenemayera! :) Piękny tekst, świetna piosenka, pozostałych jeszcze nie znam, posłucham więc.
Mam taki wieczór, że chętnie spędziłabym go z moim Ukochanym, ale niestety dzieli nas odległość zbyt daleka. A on tam sam i źle się czuje.
Paskudnie jest nie być obok Najważniejszej Osoby, kiedy wiemy, że ta Osoba nas potrzebuje.
Wszystko układa się tak, jak ma się układać i nic nie jest przypadkowe - już od dawna spostrzegłam, że wszystko, co się wydarzyło, miało jakiś głębszy sens dla mnie, tyle że ja czasem dążyłam do czegoś zupełnie innego i kompletnie nie chciałam uwierzyć, że to może być dla mnie dobre.
Teraz już wiem i wierzę :)
pozdrowienia serdeczne!
Jakże bardziej paskudnie jest nie być obok Najważniejszej Osoby, pragnąc, by ta Osoba nas potrzebowała!
UsuńWyobraź sobie, że dobierając piosenki, tłumaczę sobie ich teksty. Nic nie jest przypadkowe :)
"Relax, take it easy" należy do nietrawionych przeze mnie tworzyw :) Brakowało mi Twojego wodolejstwa. Mimo tego, że czasem przynudzasz*, tęskniłam za Mateuszem Polakiem i cieszę się, że pojawił się kolejny wpis.
OdpowiedzUsuń*w zasadzie jest ok. Piszesz dla siebie a nie dla innych, prawda?
Nietrawione tworzywo niby niskich polotów, ale mi kojarzy się z... pogrzebem Mamy.
UsuńDziękuję za "czasem" :P ;) :) :*
Masz rację, lać wodę potrafię. Pisząc, tak naprawdę nic nie pisząc. Nawet milcząc, tak naprawdę nie milcząc. Aczkolwiek, kłopoty Mariusza z odczytaniem pełnego znaczenia wszystkich słów są uzasadnione, o czym odpowiem za chwilę pod Jego komentarzem.
Najpiękniejszy wpis dla mnie. Kochana PięknaOsobo:* tyle w Tobie siły, spokoju, mądrości, ukochania życia i dojrzałości.
OdpowiedzUsuńDzięki Ci, jak zawsze i wyjątkowo dzisiaj, za słowa (czemu tak mało?;)), za to że jesteś:*
Pozdrawiam i ściskam serdecznie:)
Ze skromności ;) nie zaprzeczę... Dziękuję i również pozdrawiam :)
UsuńHa - no juz wczesniej napisalem o mojej "CEPOWATEJ" naturze i dlatego musze przyznac - malo kumam z przeslania niniejszego postu. Zgadzam sie z mychowata - chyba bardziej dla siebie Mateuszu prowadzisz tego bloga. Dosc tajemnicze jak dla mnie sformulowania, nie bardzo wiem kogo pewne z nich dotycza i jakich okolicznosci. Mateusz - zauwazam wielka przemiane jaka nastapila w Tobie, ale widze tez ciagle zwatpienie w samego siebie. Cholerka - wyzwol sie. Wiesz - na tym blogu stardust uzyla sformulowania, krore z Jej ust (moze z Jej klawiatury he he) poznalem juz dawno - POKOCHAJ SAMEGO SIEBIE, Przyznaje - na poczatku te slowa traktowalem jaka pewien wyraz egocentryzmu, ale one jednak sa podstawa do tworczych i mobilizujacych dzialan na najrozniejszych polach. W zyciu bardziej istotne jest CZLOWIECZENSTWo niz orientacja seksualna, ktora jest TYLKO i wylacznie Twoja prywatna sporawa (no - ewentualnie jeszcze sprawa Twojego polowka. Tak, tak - Zyj, zyj pelnia zycia, nie uciekajac przed soba i swoim szczesciem - masz do niego prawo i bedzoe ono tylko i wylacznie Twoim wyborem. Fakt - rozczarowania i lzy tez sie moga pojawic, sa raczej nie do unikniecia, ale mniejsza z nimi.
OdpowiedzUsuńMariusz, twierdzisz, żeś cepowaty, ale to Ty trafiasz w sedno, dostrzegając, że nie wiecie kogo i czego dotyczą niektóre sformułowania. Nie wiem, czy dobrze robię, ale właśnie tak miało być :) Po prostu, różne słowa dotyczą różnych osób. Nie wszyscy muszą znać szczegóły w przeciągu, prawda? Kto wie, ten rozumie. Czy muszę... miłość lub przyjaźń nazywać po imieniu? Tak myślałem, że nie :) Jeśli czasem nie rozumiesz, być może muzyka dopomoże :)
UsuńZachowując jakieś formy prywatności i anonimowości, uniemożliwiam Ci pełne poznanie mojego niedoskonałego człowieczeństwa. Proszę nie myl niedoskonałej pokory i skromności, resztek nieśmiałości, szlachetnych pragnień i mojej niecierpliwości ze zwątpieniem :)
A nasza orientacja płciowa nigdy nie jest prywatną sprawą. Widzę splecione dłonie, muśnięcie ciał, pocałunek, spojrzenia, słyszę słowa. Widzę to w kościele, pociągu, na przystankach, na ulicy, w urzędach, wśród znajomych i przyjaciół. Ja też tam wśród wszystkich jestem. Najwyraźniej niektórzy sądzą, że takiemu wspaniałemu* facetowi brakuje tylko kobiety (ja sam siebie nigdy bym tak nie nazwał). A mi brakuje Faceta. Nie, orientacja nie jest prywatną sprawą.
Mateusz - masz pelne prawo do prywatnosci i anonimowosci, szczegolnie TUTAJ - w swiecie wirtualnym. Chyba bardzo malo jest osob udzielajacych sie w sieci, ktore pozwalaja sobie na pelna identyfikacje. Jak widzisz - mnie mozna poznac z imienia i nazwiska, gebe tez mozna zobaczyc, a poglady na rozne sprawy - poczytac. Nie wstydze sie, bo niby dlaczego mialbym. Zgdadzam sie z Toba co do pokory i skromnosci. Byc moze trudno oddzielic granice miedzy tymi cechami czlowieka, a zwatpieniem. Nie znosze ludzi zarozumialych i zbyt pewnych siebie. Dystans do wlasnej osoby jest niezwykle wazny, a nikt na tym swiecie nie ma patentu na wiedze absolutna, zatem nikt nie powinien innych pouczac. Co innego - dzielenie sie pewnymi refleksjami. Jesli pisalem o prywatnosci w odniesieniu do orientacji seksulanej - to z takiego punktu widzenia, ze ona moze byc przez innych co najwyzej - przyjeta do wiadomosci. Oczywistym jest, ze pewne gesty czulosci wzajemnej miedzy dwojgiem ludzi tej samej plci nasuwaja odpowiednie skojarzenia. Dla mnie taki widok dawalby tylko wiedze o ich seksualnosci i NIC WIECEJ. Tak samo jak nie siegam glebiej w relacje miedzy dwojgiem ludzi plci przeciwnej, ktorzy nazwyczajniej w siecie okazuja sobie czulosc. I nie chodzi mi o niemal demonstracyjne obnoszenie sie. Sa pewne granice pokazywania swoich uczuc - niewazne, czy to dotyczy par hetero, czu homo. Sex jest sprawa tak intymna, ze jego upublicznianie jest dla mnie zawsze czyms niestosownym.
OdpowiedzUsuńFaktem jest, ze czesc ludzi baaardzo lubi podgladac innych, wpierdzielac sie z buciorami w ich prywatne zycie - - co jest dla mnie absolutnie nie do przyjecia.
I dlatego - podtrzymuje moj poglad, ze sexulanosc jest czymc calkiem prywatnym. Osobiscie moglbym sie doglebniej zainteresowac zaobserwowana sexualnoscia pedofila - wylacznie w trosce o jego potencjalna ofiare.
Oczywiscie rozumiem, ze w wiekszosci spoleczenstw (sadze, ze to nie jest akurat polska specyfika) publiczne zachowania okreslajace jednoznacznie seksualnosc homo nie sa odbierane pozytywnie i to moze powodowac znaczny dyskomfort dla osob homo, ktore pragnelyby nie powstrzymywac sie od okazywania sobie wzajemnego swych uczuc - dla mnie kazde okazywanie uczuc jest czyms, co wylacznie usmiech moze powodowac. Nie usmiech politowania - usmiech sympatii. Bo jakze UCZUCIE wzajemne moze byc czyms negatywnym????????
Podpisujesz się imieniem i nazwiskiem, ergo: nie wstydzisz się, bo niby czego miałbyś... No a czego ja miałbym się wstydzić? Nie mam czego, choć nie wszyscy tak myślą. Jednak się nie podpiszę nazwiskiem, bo nie wystawiam pierwszy policzka do uderzenia. Czyli motywacja bywa różna, niekoniecznie wstyd, który towarzyszył mi pół roku temu.
UsuńDziękuję! :)