Podobno Paulo Coelho pisał, że za miłość warto zapłacić każdą cenę i nie należy jej rozmieniać na drobne. Cokolwiek to nie znaczy. Nie mam żadnych kwalifikacji, więc nie będę się wypowiadał. Powinni zezwalać na zakochiwanie się dopiero po zdaniu wielostopniowego i trudnego egzaminu. Niestety nie dożyłem tych czasów, a licencji, mądrości, umiejętności i dojrzałości w swoim dorobku nie posiadam.
Zanim zachorowała i zmarła Mama, a było to co najmniej 8 lat temu, groszowe reszty ze sklepu oddawała mi. Tak robiła przez całe moje liceum i studia. Czasem wydawałem je na bieżąco, innymi razami zbierałem do większych sum. Kiedy z powodu zdrowia przestała chodzić na zakupy, monety zostały gdzież w szafie i przeczekały te wszystkie lata aż do dziś. Cierpliwie je policzyłem. Mam 396 monet 1 gr (wartości 3,96 zł), 313 monet 5 gr (wartości 15,65 zł), 182 monety 10 gr (wartości 18,20 zł) oraz 139 monet 20 gr (wartości 27,80 zł). Najwyraźniej monety 2 gr oraz 50 gr już gdzieś zdałem. Wyższych nominałów w ten sposób nie odkładałem. Razem mam 1030 monety o łącznej wartości 65,61 zł.
Pieniądz to pieniądz, ale ten jest szczególny, z uwagi na opisaną historię. I tak się zastanawiam, co z nimi zrobić? Nie chciałbym ich wydawać bez konkretnego celu w sklepie, z resztą pan lub pani bardzo by się ucieszyli, musząc to wszystko liczyć. Może lepiej gdzieś wpłacić lub zostawić? Macie jakiś ciekawy pomysł?
Zanim zachorowała i zmarła Mama, a było to co najmniej 8 lat temu, groszowe reszty ze sklepu oddawała mi. Tak robiła przez całe moje liceum i studia. Czasem wydawałem je na bieżąco, innymi razami zbierałem do większych sum. Kiedy z powodu zdrowia przestała chodzić na zakupy, monety zostały gdzież w szafie i przeczekały te wszystkie lata aż do dziś. Cierpliwie je policzyłem. Mam 396 monet 1 gr (wartości 3,96 zł), 313 monet 5 gr (wartości 15,65 zł), 182 monety 10 gr (wartości 18,20 zł) oraz 139 monet 20 gr (wartości 27,80 zł). Najwyraźniej monety 2 gr oraz 50 gr już gdzieś zdałem. Wyższych nominałów w ten sposób nie odkładałem. Razem mam 1030 monety o łącznej wartości 65,61 zł.
Pieniądz to pieniądz, ale ten jest szczególny, z uwagi na opisaną historię. I tak się zastanawiam, co z nimi zrobić? Nie chciałbym ich wydawać bez konkretnego celu w sklepie, z resztą pan lub pani bardzo by się ucieszyli, musząc to wszystko liczyć. Może lepiej gdzieś wpłacić lub zostawić? Macie jakiś ciekawy pomysł?
jakoś smutno mi się zrobiło czytając Twój wpis.
OdpowiedzUsuńWyczuwam Twój smutek.
A co chciałbys z nimi zrobić najchętniej?
Dobry wieczór.
OdpowiedzUsuńZostawiłabym monety na pamiątkę lub kupiła za nie czworonoga ze schroniska.
Może ktoś wpadnie na lepszy pomysł :)
Dobrej nocy
Nie miałam na myśli wspierania schroniska, tylko to, że cokolwiek Mateusz zdecydowałby się kupić za te pieniądze, byłoby jakby prezentem od Jego Mamy.
Usuńja mam w domu pudełko po ferrero całe wypełnione złotymi monetami :))
OdpowiedzUsuńzłotymi? musi być warte fortunę ;) my mamy tylko drobne miedziaki :(
Usuń"drobne" wpłać na fundację onkologiczną, lub kup piękne żywe kwiaty na grób swojej MAMY
OdpowiedzUsuńja bym zostawiła sobie grosza na szczęście, potem kupiła jeden zakład totka, a resztę oddała komuś, wystarczy się rozejrzeć, choćby wczoraj pewna starsza pani wysupływała ostatnie grosze by wykupić receptę...
OdpowiedzUsuńMiłości i ja się kiedyś musiałam "wyrzec"...ale nosiłam ją głęboko w sercu wiele lat, mimo iż robiłam wszystko, by ją zniszczyć w sobie. Dziś zasypiam i budzę się obok Tej osoby, tak się moje losy potoczyły, choć wtedy nawet nie śmiałam o tym marzyć... cóż, życie pisze niezwykłe scenariusze.
Pozdrawiam Cię serdecznie śląc ciepłe myśli...
Nie ma gotowej recepty na milosc, czlowiek szuka jej przez cale zycie i nie zawsze odnajduje. Jednak nie wolno tracic nadziei, bo ona nie umiera nigdy. Zadna szkola nie nauczy kochac, wiec egzaminy kwalifikujace do zakochiwania sie nie zdalyby... egzaminu.
OdpowiedzUsuńWidac tak musialo byc, to nie byl TEN.
Co do pieniedzy, jesli nie masz mozliwosci dac kochajacego domu znajdzie ze schroniska, jak pisze @usnuta, wplac je na rzecz schroniska, zeby poprawic byt zwierzetom tam przebywajacym i czekajacym na ich milosc.
Trzymaj sie!
wiesz ja swoją obrączkę z pierwszego małżeństwa zamieniłam na pieniądze i przekazałam chorej Dziewczynce...Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZrób jak Tobie serce dyktuje;)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZrob z nich fajną mozaikę na ścianie, oprawioną w ramkę - będzie Tobie zawsze przypominać o tym, jaka była Twoja mama :-)
OdpowiedzUsuńDA
Ja chyba bym ich nie wydawała, na pewno nie wszystkich.
OdpowiedzUsuńZorganizuj wielkie picie dla czytelników swojego bloga. No, za niespełna 65 zł może nie tak wielkie, ale zawsze to jakieś picie ;)
OdpowiedzUsuńHmmm, ale czy ktokolwiek zechciałby z mego powodu wypić sok z marchwi? ;)
UsuńZa Twoje zdrowie mogę wypić nawet z cytryny :)
UsuńSkoro sam nie masz pomyslu to je zostaw niech czekaja az Ci serce podpowie. Pomysl jak sie bedziesz czul jesli skorzystasz z jakiegos naszego pomyslu, a potem przyjdzie wlasny, ale monet juz nie bedzie... troche dziwnie...
OdpowiedzUsuńNiech leza, jesc przeciez nie wolaja;)))
Jasny gwint - znowu wychodzi nasze IDETYCZNE (ze Stardust) myślenie he he.
UsuńNie trzymałbym ich tylko w szafie - lepiej szklane naczynie - na widoku.
Natomiast co do KWALIFIKACJI w milosci - nikt ich nie ma, ani nie wypisuje recept, co nie znaczy, ze nie warto szukac/czekac/dzialac.
Miałem kiedyś taką szklaną ciężką kulę, nadawałaby się do tego. Kiedyś trzymałem w niej muszelki. Jednego dnia w trakcie nauki w liceum po prostu spadła mi na biurko, przy którym siedziałem. Oczywiście roztrzaskała się razem z większością muszelek. Mniej niż sekundę wcześniej moja czaszka znajdowała się na trajektorii tej kuli, ale przypadkiem zdążyłem się trochę odsunąć, nie wiedząc, co dzieje się nade mną, a po chwili już na blacie biurka. Nie pisałbym dzisiaj tych słów, gdyby nie mój Anioł. Dziękuję Ci!
UsuńJestem podobnego zdania, co Stardust - warto poczekać, aż gdzieś w Tobie pojawi się pragnienie zrobienia z tymi monetami czegoś szczególnego, Twojego, a nie naszego :)
OdpowiedzUsuńTakie monety mogą też przynosić szczęście, zastanów się więc, czy chcesz się ich pozbywać tak po prostu.
pozdrowienia!
ja bym obecne reszty dokładał... jako pamiątkę o tamtych czasach... a kiedyś zrobisz z tego - jak mawiają moje wielkie dwie poprzedniczki Star i Iw - swój użytek... będziesz wiedział, co z tym zrobić... na przykład dać grosza na szczęście vermisowi - he he :P
OdpowiedzUsuńJuż wiem, na czyim ślubie rozrzucę groszówki. Mam nadzieję, że Wasze plecy nie szwankują :)
UsuńJa to Ciebie jednak mimo wszystko podziwiam :)
OdpowiedzUsuńWszystko, pomimo którego podziwiasz, też mnie czasem przytłacza :P Pozdrawiam!
UsuńZostaw je. Kiedy przyjdzie odpowiedni moment, będziesz wiedział co z nimi zrobić...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A więc czekają...
OdpowiedzUsuń