2019-05-13

Nieuporządkowanie

Prawicowe umysły, choć trafiają tu tylko sporadycznie dla utwierdzenia się w swoich przekonaniach (co widzę w dziwnych dla mnie zapytaniach z wyszukiwarek), zapewne głupio ucieszyłyby słowa, że choćbym chciał, nie mam podstaw do tagowania się #metoo, jeśli chodzi o molestowanie seksualne, przemoc i wykorzystywanie tym razem nie kobiet, a dzieci. Ucieszyłyby nie dlatego, że nie zostałem skrzywdzony, tylko jakoby było to teraz popularne. Nawiązuję do opublikowanego właśnie filmu „Tylko nie mów nikomu” oraz do widywanej we wpisach i komentarzach gorszącej radości i ignorancji tych umysłów. Twierdzą jakoby „znowu” i za dużo „o tym” się mówiło ostatnio. Czyżby? Nie mówiło się dotąd właściwie o tym w ogóle, zachowując wszystko w tajemnicy, do której tak na marginesie, przysięgą wciąż zobowiązywane są ofiary… Nawiązuję do gorszących zarzutów „a gdzie byliście wtedy” oraz podłych insynuacji, jakoby ofiary i rodziny ofiar, które wcześniej nie doniosły na kler, albo trzeba także karnie ścigać za mataczenie mimo pokrzywdzenia, albo że nie mogą się teraz na krzywdę powoływać i powinny zamilknąć na wieki, skoro tyle nic z nią nie robiły…Jeśli już, to faza wyrównawcza dziejów, indywidualne odreagowanie i dorośnięcie do przepracowania traumy. Masowość to tylko efekt globalizacji i nadmiaru informacji.

Miałem 14 lat, raz z Mamą mieliśmy coś do załatwienia w kancelarii u pewnego wiejskiego proboszcza. Na tyle dziwnie… pogłaskał mnie po twarzy (niby na powitanie? niby z kapłańską troską?? błogosławieństwem?!?), że i tak wzbudziło to mój opór i niepokój. Zdecydowanie nie było to normalne ani spodziewane w tamtej sytuacji. W dalszych rozmowach milczałem, niedługo wyszliśmy. Mamy to nie zaniepokoiło (w końcu ksiądz chwalił Jej syna). Niby nic złego się nie stało, do niczego więcej nie doszło. Połowa lat dziewięćdziesiątych, o pedofilii nic się nie słyszało. Mimo to pamiętam to do dziś. Nie chciałem jednak tam wracać sam, mimo że w ten sposób sprawa pozostawała niezałatwiona, a wystarczyło bym odwiedził kancelarię ponownie. Wiele lat później jego parafianie sami z siebie, bez związku z opisanym zdarzeniem, wspomnieli mi, że ponoć molestował dzieci i wciąż był wtedy proboszczem. Przypomniała mi się moja jedyna styczność z proboszczem, ale nie miałem motywacji, by drążyć temat. Sytuacja przypomniała mi się teraz przy oglądaniu filmu. Zmroziło mnie jeszcze bardziej, gdy w trakcie pisania niniejszych słów wyszukałem, jak mógł się nazywać i co Internet wie na jego temat… Wciąż tam jest proboszczem. Są zarzuty obarczające go o spowodowanie samobójstwa nastolatka wiele lat wcześniej… Z plotkami nie chodzi się przecież na policję, nieprawdaż? Przedawnienie karalności przecież. No i może należy wybaczać, okazać miłosierdzie także wobec sprawcy? Tak mówią nasi duszpasterze, ci sami z resztą… Serio?!?

Zbyt istotna i duża część Kościoła rzymskokatolickiego (KKK 2352, 2357, 2358; AAS 68 [1976] CDF Persona humana 1975 pkt 9) i komplementarnie w ślad za nią również polskiego społeczeństwa, zmierza ku zatraceniu, jeśli chodzi o przekonania o seksualności człowieka jako nieuporządkowanych skłonnościach. Spłycają to do aksjomatów, jakoby tak miało być obiektywnie, z wewnętrznej natury, tylko taka i w pełni była prawda. Twierdzą, że użycie narządów płciowych poza prawidłowym współżyciem małżeńskim zawsze jest niemoralne. Inne twierdzenia nigdy nie będą zaakceptowane. Kwestionuje się istnienie orientacji seksualnej. Rzucenie hasła-postulatu czystości traktuje się jako wystarczające do wdrożenia wśród Osób świeckich i duchownych erga omnes całej Ludzkości na całe życie niemałżeńskie. Przed wejściem w dorosłość czy kapłaństwo, wzbrania się nauk o seksualności, chyba że o małżeństwie i wychowaniu jako jedynych celach płciowości. Brak takiej świadomości między innymi sprowadza na świat Ludzi niechcianych (na chwilę aż do zakończenia życia w stadium embrionalnym lub żyjących dalej często bez dobrych warunków dla domu i rodziców), potęguje choroby weneryczne (mimo zabezpieczeń zmniejszających zakaźność) oraz ułatwia akty zastępcze i przemocy. W długiej tradycji katolickiej i polskiej, nie polemizuje się z nauczaniem, pozoruje się brak możliwości interpretacji przy lekturze Pisma Świętego. Jak więc sobie poradzić z takim skurwysyństwem, że systemowo instytucjonalnie utrzymuje się ryzyko gwałtu i pedofilii w Kościele?

Mam pretensje do duchowieństwa, biskupów, papieża, autorów nauczania kościelnego, polskich polityków, że musimy na Nich czekać, aż zrozumieją i poznają, że wiedza i nauka na temat psychologii, płciowości i seksualności trochę posunęła się do przodu, w stosunku do tego, co ich uczono i co zapisali w kościelnych dokumentach dziesięciolecia i wieki temu. Kościół chce być opoką i reagować powoli, z należną rozwagą, dystansem, wyczekaniem, przeczekaniem… Po drodze zupełnie niepotrzebnie traumy przeżywają kolejne niewinne Osoby, a niektóre (no właśnie) nie przeżywają…

Jednym aspektem jest nadużycie władzy, wykorzystanie sposobności, odium świętości, sacrum, prestiżu, zaufania publicznego, pozycji silniejszego nad słabszym, zależności życia lokalnej społeczności od kościoła. Nadużycie zawsze jest składnikiem przemocy, ale tu nie tylko to oburza. W mojej ocenie (i jestem dość uprzejmy, że zwracam na to uwagę, ułatwiając tym samym bezsensowną polemikę), wszystko to wynika z niezdolności do nazywania rzeczy po imieniu. Z wpojenia, że seksualność istnieje tylko w małżeństwie, a poza nim jest tylko albo czystość, albo słabość, skłonność, nieuporządkowanie… Z tym jednym, ale na przekór, się zgodzę: trzyma się Ludzi w nieuporządkowaniu. W niezrozumieniu, o co z seksualnością chodzi. Katechizm nie przewidział jednej sytuacji: że można to sobie uporządkować, zrozumieć, wytłumaczyć bez aksjomatyzowania. Współczuję nie tylko Ofiarom i modlę się nie tylko za Nie. Również współczuję sprawcom i chcę się modlić także za nich.

Były prezydencki kapelan szczerze mówił: to była tylko chwilka pieszczenia, bez wytrysku, niewinne zabawy, drobne słabostki, grzeszki, niedociągnięcia. Tak to rozumiał, sobie i ofierze wytłumaczył… Nie było przecież edukacji seksualnej w czasach, gdy sam dorastał, w czasach, gdy stawał się kapłanem. Ba, gdy umierał też nie… Dzięki obecnie rządzącym, dalej jej nie ma. Nawet nie wyszli rzekomą profanację tęczą (marszów, teletubisiów, szkół w piątki, ostatnio obrazów). Grunt to trzymać dzieci w nieświadomości. W kontekście filmu: że mogą odmówić. Że o choćby próbach czynności seksualnych podejmowanych wobec nich powinny powiedzieć opiekunom. Że bez ich dorosłej zgody tak być nie powinno. W szerszym kontekście i w odpowiednim wieku: że małżeństwo i rodzicielstwo są dobre i potrzebne, ale nie wszystkim przeznaczone. Że istnieje antykoncepcja i aborcja. Że są sytuacje, gdy związek tworzą ludzie tej samej płci. Że sama płeć niektórym sprawia wyzwanie, częściowo rozwiązywalne przez dzisiejszą medycynę, i to wszystko jest zgodne z naturą i z niej wynika. Wszyscy krzyczący stop seksualizacji (z przyklaskiem ropuch wokół zadowolonego bagienka) doprawdy sami seksualizują dzieci, pozwalając im być nieświadomymi, gdy są zmuszane radzić sobie samemu i od nowa wobec seksualności (własnej lub cudzej). Gdy nie potrafiąc dać sobie rady z własną niechcianą orientacją lub płcią, tracą życie lub poddają się złym i ryzykownym sytuacjom, których uniknęłyby, gdyby nie problemy z akceptacją samego siebie i przez otoczenie…

Aspekty związane z karaniem ziemskimi karami świeckimi (więzienia, zakazu zbliżania się i wykonywania niektórych zawodów) i kanonicznymi (wydalenia ze stanu kapłańskiego), wydają się naturalnymi i oczywistymi skutkami aktów pedofilii i przemocy seksualnej, również księży. Mimo trudności w doprowadzeniu do ukarania sprawców pedofilii, gdyż obowiązywała i wciąż obowiązuje (byle czego nie oglądają) zmowa milczenia… Mimo niedowierzania wszystkich przesłuchujących i otoczenia… Mimo wstydu, traumy, braku odwagi i języka, którym można to opisać. Zupełnie nie dochodzimy do problemu wysokości i surowości kar, skoro tylu sprawców jest krytych i przesuwanych, i usprawiedliwianych. Podwyższanie wieku ochrony też nie zapobiegnie sprawstwu, a (ciekawostka) skomplikuje życie samym… nastolatkom. Według prawa, już teraz np. 16-latek współżyjący z 14-latką może podlegać karze jak pedofil. Podwyższenie wieku spowoduje częstszy dysonans między ściganiem karnym a realną szkodą — akty pedofilskie są ścigane choćby były za zgodą dziecka, bowiem przyjmuje się, że jako dziecko nie mogło być w pełni świadome. Choćby to dotyczyło niewielkiej różnicy wieku i tak naprawdę cokolwiek zahaczało o zakochanie.

Nieco pomijam również kościelne, polityczne i prawicowe zarzuty o atak na kościół, wytykanie rzekomego hejtu i hipokryzji. Doprawdy, o hipokryzję krytycy filmu bać się nie muszą — są w niej specjalistami, tylko Oskarów i Nobla za to nie przewidziano… Kiedyś uważałem się za człowieka o poglądach… prawicowych. Tak nie było, ale wiem to dopiero od stosunkowo niedawna :) dlatego dziś zarzucanie mi lewactwa w sumie byłoby dla mnie komplementem. Niezasłużonym. Totalnie nie utożsamiam się z potrzebą rzekomej obrony wartości przed rzekomo zgniłym Zachodem, apokaliptycznym genderwyimaginowanymi zagrożeniami czy innymi populistycznymi wyświechtaniami. Film Sekielskich pokazuje, jak bardzo sami spleśnieliśmy… A wszystko to po trupach, z podeptaniem godności Człowieka… Słabe pocieszenie, że z tym wszystkim polskie duchowieństwo będzie kiedyś umierać, czekając na miłosierdzie na Sądzie Ostatecznym… Trzymam kciuki… i z tego powodu już smucę.

Czas uporządkować Kościół i naukę o seksualności.



3 komentarze:

  1. Miło że blog jeszcze żyje, nadal mam go w czytniku

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokument obejrzałem. Jest wstrząsający, w każdym aspekcie. Również niektóre komentarze, jakie ukazały się w mediach, są poruszające. Całe spektrum- od współczucia, po arogancką, fanatyczną moherowo-ultraprawicową szarżę w bałwochwalczej obronie kleru.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mądry post, udało Ci się wszystko co najważniejsze przekazać...
    Zbieg okoliczności (lub ten film jest aż tak popularny) ale też wczoraj go obejrzałem. Ale to w sumie nie jest tylko chrześcijaństwa problem - kilka tygodni wcześniej oglądałem podobny dokument o molestowaniu wśród Żydów. Jestem przekonany, że to samo dzieje się wśród muzułmanów. Po prostu jeśli człowiek ma nakaz tłumienia swojego popędu seksualnego, który jest normalną sprawą, a nie żadnym grzechem (i nie ma potrzeby gloryfikować czystości), to wielu tego tłumienia nie wytrzyma...

    OdpowiedzUsuń